Gadżety menu

26 sierpnia, 2014

DYSKUSYJNIE

W tym miejscu możecie dyskutować między sobą na najróżniejsze tematy.

201 komentarzy:

  1. Skoro powstała nowa zakładka tylko do rozmawiania ze sobą, chętnie zacznę od powiedzenia, co mi leży na sercu. Zacznę może od tego, że przeczytałam większość komentarzy pod postem na głównej, i z większością z nich się zgadzam. Pozdrawiam od razu wszystkich, którzy wspomnieli tam czasy onetu i ten moment, gdy w wieku 13 lat dołączało się do blogów. Sama tak zaczynałam, i wciąż z nostalgią wspominam te chwile. Owszem, onet miał zarówno wady jak i zalety, jednak w tym momencie, po 6 latach, pamiętam głownie same zalety. Wszystkie wady odeszły w zapomnienie, a nad zaletami mogłabym rozpływać się godzinami. Nie o tym jednak chciałam pisać.
    Zauważyłam, że pojawiły się komentarze dotyczące pojawiania się nowych autorów teraz i hejtowania ich przez starych wyjadaczy, do których sama się zaliczam i dlatego postanowiłam podjąć ten temat. Kiedyś, gdy sama zaczynałam, z dumą mogę powiedzieć, że było to na starym dobrym H22, przy dodawaniu pierwszej karty pisałam ją całymi dniami. Dopracowywałam, szukałam zdjęcia, robiłam wszystko, żeby dopasować się jakoś do starszych autorów na blogu. I chociaż dopiero zaczynałam, jako dziecko wśród wielu licealistów i nawet już studentów, jakoś nigdy nie poczułam tej przepaści. Mam nadzieję, że inni też nie. I właśnie tutaj, moim zdaniem, pojawia się podstawowa różnica - kiedyś rzadko można było natrafić na kartę odstającą od innych poziomem, bo jednak każdy się starał. Była to przecież wizytówka, gdy blog trwał całymi latami, to karta mówiła, jakim jest się autorem. Karta i comiesięczne obowiązkowe notki, za którymi strasznie tęsknię. Teraz, w czasach gdy blog trwa kilka dni, góra kilka tygodni, mam wrażenie, że ludziom po prostu nie chce się aż tak przykładać do karty, bo dobrze wiedzą jak będzie. Wolą skupić się na wątkach, żeby cokolwiek popisać przed upadkiem bloga. Nie dziwię się, bo to zawsze jest jakieś wyjście, ale i tak widać różnicę między starymi autorami, którzy mają kartę poniżej swoich możliwości bo po prostu postanowili ją poprawić gdy blog przetrwa, a między nowymi, którzy wręcz nie wiedzą jak kartę zrobić. I tu pojawia się sedno mojej wypowiedzi - jak można dołączyć do bloga nie wiedząc jak zrobić kartę? Rozumiem, że ktoś zaczyna, ale opierając się na karcie, o której ktoś zaczął mówić pod postem głównym, to po prostu brak mi słów. Sama, nawet teraz, przed dołączeniem do bloga, przeglądam mniej lub bardziej dokładnie wszystkie karty, czytam fabułę, regulamin, w razie pytań pytam, a robię to po to, żeby moja postać dostosowała się do realiów i poziomu bloga. Czy to aż taki wysiłek, żeby nowi autorzy przejrzeli jak wyglądają karty na blogu, na który chcą dołączyć? Żeby zapytali, w razie wątpliwości, kogoś z administracji czy starszych autorów jak ich karta ma wyglądać? Już nawet nie czepiam się o styl pisania, bo to idzie po kilkunastu kartach i wątkach dopracować, ale o samą zawartość karty. Dlaczego ktoś nie potrafi zauważyć, że w 3/4 kart jest jedno zdjęcie, czasami zdarzają się 2 lub 3, ale zwykle są podlinkowane? I pojawia się karta z milionem zdjęć, przy czym tekstu jest tyle co nic, i wszystko jeszcze tak podkoloryzowane, że nie wiadomo co o tym myśleć. Wnioskując - nowym autorom często nie chce się zrobić czegoś, co wyglądałoby co najmniej przyzwoicie. Piszę często, bo znam takich, nawet na moim blogu takich mam, którzy od niego zaczynali, a ich karty i wątki wyglądają o wiele lepiej od wyżej wspomnianej karty, nawet tak dobrze, że nie można się zorientować, że to jego początki.
    Tyle w tym temacie, mam nadzieję, że ktoś mi odpowie i będziemy mogli w kulturalny sposób poprowadzić dalszą dyskusję. Mam też nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony, jednak wyraziłam swoje zdanie, i każdy kto myśli inaczej może to powiedzieć. Śmiało, nie gryzę.

    Pinky♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam jestem nowym autorem (3 miesiąc na grupowcach) i powiem, że nieraz trudno jest zrobić coś opierając się tylko na gotowych kartach postaci innych autorów. Każdy z nich ma swój styl pisania, często wypracowany przez lata, zawierając w nich różne informacje.
      Widziałem w jakiej formie były pozostałem karty na blogu, do którego dołączyłem (Storm of Swords) i przynajmniej wizualnie starałem się zrobić podobnie. I przyznam, że potem spotkały mnie komentarze, że robię moją postać na zbawcę świata, bo faktycznie w karcie, czy notkach było widać głównie pozytywy . W wątkach wychodziły też wady, ale zwyczajnie nie jestem jeszcze tak dobry w pisaniu i szczególnie słabe strony postaci są często u mnie pomijane - z różnych powodów. Zazwyczaj są to malutkie wady, na które mało kto patrzy, bo uważam, że większość ludzi nie ma jakiś wielkich wyraźnych wad. Większość z nich wychodzi w zwykłych relacjach osobistych (jak wątki na blogu) nie w wizytówce - karcie postaci.
      Więc pierwszą KP dopracowywałem jak mogłem, konsultując ze znaną mi długo stażową autorką, choć nadal nie mam pojęcia jak dobrze takie KP pisać. Może słabo szukałem, ale nigdzie też nie znalazłem jakiś porad. I gdyby nie to, że miałem właśnie tę znajomą, to z niektórymi nawet prostymi zasadami na blogu miałbym problem, szczególnie tymi niepisanymi (głupio to przyznać, ale na pierwsze powitania odpowiedziałem pod własną KP). Więc wydaje mi się, że zwyczajnie nieraz dla nowych autorów brakuje kilku słów wstępu (nie każdy, szczególnie nowy, ma tyle odwagi by pytać obcych ludzi, o coś, co dla nich jest oczywiste, a nauka robienia gotowego wyrobu, mając tylko ten gotowy wyrób – jak KP, nie dla wszystkich przychodzi łatwo. Stąd według mnie wiele nowych, kiepsko wykonanych KP, które i mnie się zdarzają)

      Usuń
    2. Faktycznie bardzo kiepsko szukałem, bo na Grupowie jest mnóstwo artykułów na temat tworzenia postaci czy KP. Tylko fajnie byłoby dać do nich link w bardziej widoczny miejscu niż 73 komentarz pod stroną główną :)

      Usuń
    3. Powiem prosto - jestem jedną z tych stosunkowo nowych autorów, którzy wciąż się uczą. Mój staż byłby zdecydowanie dłuższy, gdy nie to, że pierwszy miesiąc (może dłużej) spędziłam na oswajaniu się z blogosferą i panującymi tu zasadami. Próbowałam samodzielnie zrozumieć znaczenie rozmaitych skrótów i terminów - bez bicia przyznam się, że nie szło mi to łatwo. Zwykle dość niezręcznie jest przerywać rozmowę zgranej paczki na SB, wtrącać się pod regulaminem czy pisać na maila administracji z naiwnym pytaniem. Wiem, że Spisownik jest z założenia SPISEM blogów grupowych, ale może należałoby pomyśleć nad zakładką wyjaśniającą nowicjuszom nawet te najprostsze terminy, które, jakby się zdawało, wszyscy powinni rozumieć. A jeśli zabrałaby się za to osoba ogarnięta, można by zastanowić się nad założeniem bloga na ten temat. W końcu nie byłoby przy tym aż tak wiele pracy - taka strona nie wymagałaby comiesięcznych aktualizacji, a NA PEWNO ułatwiłaby nowym odnalezienie się w blogosferze.

      //X.

      Usuń
    4. Ale nie ma czego się wstydzić i jeżeli się nie rozumie czegoś, to warto jednak napisać maila do dyrekcji (po to jest, aby wytłumaczyć rzeczy, które są niezrozumiałe) z tym naiwnym pytaniem czy dołączyć do rozmowy na shoutboxie. Z reguły autorzy nie gryzą na blogach (jadem się pluje tam, gdzie ma się zagwarantowaną anonimowość, mało kto jest taki odważny, kiedy musi się pod tym podpisać własnym nickiem, zwłaszcza takim, z którym jest dość kojarzony.

      Usuń
    5. Łatwo się pisze, ale z doświadczenia wiem, że trudniej jest naprawdę zdobyć się na taki krok. Ja na przykład jestem - moim zdaniem - na co dzień bardzo pewną siebie i otwartą osobą, ale te cechy magicznym sposobem znikły, kiedy trzeba było wepchnąć się w zorganizowaną blogową społeczność. Patrząc na rozmowy innych autorów, z których rozumiałam tyle, ile rozumiałam zaczęłam się początkowo zastanawiać czy nie jest to jakaś zamknięta grupa przyjaciół, która po prostu bawi się w pisanie RP na własną rękę. Bogowie, nie wiem jak mam to ubrać w słowa, chyba nie wyszło dość zrozumiale.

      Usuń
  2. Jeśli mogę wtrącić się do tej dyskusji, to chciałabym coś wywnioskować, patrząc na treści Waszych komentarzy. Grupowce są moim wirtualnym domem około pięciu lat i przyznam bez bicia, że początki były dla mnie niewątpliwie trudne oraz mozolne, chyba każdy coś takiego przeżył. Starałam się tworzyć karty postaci jak najbardziej realne i obszerne, czasami odczuwałam mimowolną zazdrość, kiedy niektórzy bardziej ambitni autorzy publikowali naprawdę długie wizytówki swoich postaci. Najdłuższa przeczytana przeze mnie mogła mieć nawet dwie i pół strony w Wordzie. Oczywiście, nie chcę, aby z kontekstu wynikało, że takich właśnie wymagam od wszystkich autorów, ależ skąd. Zmierzam do czegoś innego, a mianowicie do wspominanego gdzieś wyżej faktu o średnim przykładaniu się, żeby stworzyć coś interesującego, potencjalnego partnera do wspólnego pisania...
    Przykładowo, autor X pisze kartę i, rzeczywiście, widać jego starania, przemyślaną historię postaci, jej oryginalny charakter, niebanalne ciekawostki; wygląda to elegancko, człowiek ma ochotę czytać, nie jest znudzony. Potem przychodzi inny autor, którego nazwijmy roboczo Y, publikuje coś swojego, co zawiera wyłącznie zdjęcie, dane osobowe, zawód oraz (ewentualnie) jakiś dodatek w postaci jakże artystycznego cytatu, którego zadaniem jest wypełnienie wszechobecnej pustki. Śmieszy mnie stwierdzenie "nie umiem pisać karty postaci", bo blogi grupowe są przecież (tak poza rozrywką) kształtowaniem warsztatu pisarskiego, nieprawdaż? Mamy ćwiczyć własna wyobraźnię, a tak naprawdę idziemy sobie na przysłowiową łatwiznę, byle pisać średniej jakości wątki, najczęściej powielając nudną tematykę "spotkała go tego dnia w parku, gdy romantycznie zderzyli się czołami i upuściła naręcze wiedzy (książek)". Moim skromnym zdaniem "nie umiem" to synonim "nie chce mi się", przynajmniej w tym wypadku. Dawniej było tak, że człowiek z wypiekami czytał historię nowej osoby na blogu, odczuwał ekscytację, a teraz? Teraz bardzo o to ciężko.
    Druga sprawa... Spisownik w pierwszym rzucie miał być wyłącznie Spisem, wszyscy wiemy. Nowi autorzy zazwyczaj średnio ogarniają temat, są przerażeni chociażby zostawieniem komentarza rekrutacyjnego z e-mailem, bo nie wiedzą, czy robią na pewno tak, jak administracja wymaga, jednak nie o tym mowa. Kolejny raz zmierzam do czego innego,. Do artykułów przeznaczonych dla tzw. kotów, które miałyby pomóc trochę się zaaklimatyzować, liznąć praktyki. Nie wiem, jak wyglądały te z Grupowa, kilka razy tam zajrzałam, a potem siedziałam już tylko tutaj, ale może rzeczywiście cokolwiek by zmieniły. Nowi mieliby nawet lepiej, niż niektórzy starczy wyjadacze, bo swego czasu grupowce podawały konkretny wzór karty w typie "imię i nazwisko", "wiek", "data urodzenia", "zawód", "historia", "charakter", "ciekawostki", co musiało wystarczyć. Nikt nikomu nie udzielał żadnych rad, ludzie pisali spontanicznie, dzisiaj tego brak. Wszyscy dorośli, wymagają ambitniejszych postaci.
    Jeszcze jedna sprawa, pomysły. To już bardziej ode mnie. Nie umiem zrozumieć tego dziwnego fenomenu prawniczek z mruczkami i prawników z papierosami w ustach, tworzeniem kart do znudzenia brzmiących "tumblrowo", przerysowanych postaci cierpiących przez różnorodne skazy psychicznie, okalanych niezrozumiałym bólem, przesadnie artystycznych. Naprawdę rozumiem wszystko, szczególnie "gusta i guściki", aczkolwiek jestem przekonana, że zupełnie poetycki język nie nadaje się na blogi grupowe, a do pisania wierszy czy opowiadań. Używanie neologizmów lub trudnych wyrazów sprawia problem "mniej kumatym", poza tym brzmi to dość sztuczne i wymuszenie. Chodzi o realizm postaci, ludzie mają tendencję, aby mylić go z marysuizmem i garystuizmem.
    Skoro prowadzimy tutaj dyskusję wysoką poziomem, to chyba mogłam spokojnie wyrazić własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jeśli już dyskutujemy to ja również pragnę się dołączyć :)
    Sama piszę na blogosferze już prawie 5-6 lat podobnie jak towarzyszka wyżej. Pierwsza karta na osławionym "Onecie", aż "wstyd nawet" wracać mi do niej myślami, bo bardzo różniła się od tych jakie piszę teraz - zarówno długością, jak i jakością samego tekstu. Każdy jednak od czegoś zaczynał i nie należy się zrażać, bo grupowce służą rozwijaniu warsztatu! Nie czułam też kiedyś na początku przepaści, podobnie jak wspominała Pinky. Nie było mi dziwnie dołączać, być nowicjuszem. Owszem karta różniła się, bo każdy ma swój własny styl, ale nie było wypominania, że jest okropna, że jest się szczawikiem i tym podobne. Jeśli coś się nie zgadzało, kulturalnie prosiło się o ponowne doczytanie zakładek albo udzielało się pomocy, ale było się dumnym, że coś się stworzyło własnymi rękami.
    Teraz autorzy tworzą do bólu podobne karty. Nie każdemu chce się pisać rozbudowanych historii czy charakteru. Swego czasu, podobnie jak Pinky, budowałam swoją kartę godzinami, chuchałam i dmuchałam, by była oryginalna i "tylko moja". Teraz da się zauważyć, że wiele kart, nie specjalnie mam nadzieje, powiela te same schematy "byle szybciej, byle już zacząć pisać wątki". To smutne odrobinę, bo mam wrażenie, że człowiek nie przywiązuje się do swojej postaci i jej... Nie pamięta po jakimś czasie. Później tworzy się podobną na kolejnym blogu i kolejnym i kolejnym. Nie chce tu oczywiście generalizować.
    Co o samych KP to, podobnie jak wyżej, nie rozumiem tego braku realizmu, który wkrada się do kart: pokrzywdzonych do potęgi entej nastolatków, tajemniczych i opryskliwych aż do bólu dam, homoseksualistów co druga karta czy artystów, że głowa mała. Brakuje postaci zwykłych, codziennych, takich które otaczają w prawdziwym świecie. Boli też fakt, że jeśli ktoś wysili się nad postacią, zrobią ją inną niż reszta to... Nie ma z kim wątkować. Inni boją się tej postaci, oryginalność wcale nie przysparza jej sławy, a wprost przeciwnie.
    Anonim wyżej wystarczająco wypowiedział się, co do KP, ale ja chciałabym pociągnąć inny temat - wątki. Dlaczego większość z nich opiera się teraz na romansach? Boli mnie to najbardziej na większości blogów jakie odwiedziłam. Tworzysz postać, której nie zamierzasz z nikim romansować (bo ta postać w zupełności nawet nie nadaje się do romansu dla normalnego, żywego człowieka), a wielu próbuje ci wcisnąć tę "miłość" na siłę, bo "to cool i w ogóle zadawać się z taką postacią". Miałam taką sytuację, gdzie mojej postaci skóra z kości żywcem złaziła, ale dalej pchano ją do romansu. Gdzie podziały się wątki z akcją? Wątki z przygodą? Wiem, że na blogach miastowych nie zawsze jest okazja wymyślić kampanię rodem z fantasy, ale nie zawsze musi to opierać się na tej samej tematyce czyli wielkiej miłości spotkanej przy kawie, co każdy wątek. Niezbyt też przypada mi do gustu tekst pojawiający się w wielu komentarzach "Fajna postać, ale zupełnie nie mam pomysłu na wątek". Zauważam, że wielu osobom po prostu nie chce się pomyśleć chwilkę jak połączyć dwie postacie. Wiem, że częstokrotnie się nie da, bo są tak skrajnie różne, ale niestety najczęściej woli się zrzucić obowiązek na drugą osobę zamiast zastanowić się, nawet do końca dnia.
    Co do stworzenia strony dla nowych autorów - podpisuję się obiema dłońmi. Z pewnością pomogłaby wielu nowo przybyłym i ułatwiła im zabawę w świecie blogów grupowych. Ta jednak musiałaby być prowadzona przez naprawdę kompetentną osobę, gdyż ile KP tyle stylów i trzeba z tego wyciągnąć uniwersalną prawdę.
    Wiem, że mój komentarz pewnie niewiele o dyskusji wniósł, ale chciałam podzielić się własnym zdaniem :)

    /U

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja powiem tak:
    Po pierwsze nie każdy umie pisać ciekawe charakterystyki. Są tacy, którzy tworzą przepiękne karty postaci, ale co z tego jak wątki piszą koszmarne. A są tacy, którzy napiszą minimalistyczną kartę postaci, bo nie są dobrzy w pisaniu charakterystyk, ale jak wątkują to klękajcie narody. Dlatego nie zgadzam się, że "nie umiem" = "nie chcę" bo to gówno prawda. Druga sprawa większość blogów daje czas na napisanie karty w czasie 2 - 3 dni, bardzo rzadko jakiś blog daje na to autorowi 5 - 7 dni. Wniosek? Jak w ciągu tych 2 dni napisać rozbudowaną i ciekawą kartę? Zazwyczaj autorzy się śpieszą, bo nie chcą być popędzani. Albo jeszcze inna sytuacja - tworzy się minimalistyczną kartę i czeka na rozwój postaci w wątkach, później stopniowo dopisując kolejne ciekawe rzeczy do karty.
    Bez przesady, karta ma być wizytówką, a wy oczekujecie epopei ze zdjęciem. Wolę przeczytać post fabularny niż brnąć przez ścianę tekstu, w której w poetycki sposób ktoś leje wodę, bo panuje jakaś chora opinia o patrzeniu na ilość. Poza tym blogi grupowe rozwijają wspólne pisanie - w wątkach. Karta to tylko niezbędny dodatek. Powinna być zwięzła i ciekawa, by było wiadomo o czym kombinować wątek. Po to jest zdjęcie by nie pisać wypracowania o refleksach światła w jej włosach czy odcieniu jej oczu. Sztuka zwięzłego pisania jest dowodem umiejętności, bo lać wodę to każdy głupi potrafi. Dlatego wolę przeczytać kartę mającą 5 sensownych zdań, niż wypracowanie o dupie maryni.
    A po drugie - głupota autorów to już inna sprawa. I tak - schematyczność postaci, Maryśki Zuzanny i robienie postaci na jedno kopyto to głupota. Tutaj po pierwsze powinna być rola administracji - jak na forach pbf. Ktoś tworzy kolejnego potworka, Administrator cofa mu kartę do roboczych i mówi "to, to i to jest złe, popraw." i jakoś na forach pbf mających ogarniętą administrację takich problemów nie ma. No i po drugie właśnie schemat karty postaci powinien być narzucony, a jak ktoś chce coś ponad schemat to musi to zrobić porządnie. Ci którzy umieją - mają fajnie, a Ci którzy nie umieją nie muszą się denerwować tylko się uczą poprzez wątkowanie.
    Ot i wszystko. Ja się udzielam na blogu, na którym nie ma takich problemów, bo jest ogarnięta administracja i normalna atmosfera. I cieszę się, że nie ma na tym blogu ludzi, którzy tylko siedzą, narzekają i mają o wszystko pretensje, bo "jak ja byłam kiedyś na jakimś blogu to było tak, a na tym jest inaczej, więc jest ch*jowo". Litości... To ma być zabawa. Ja się bawię w grupowce dla wątków z innymi autorami, jak wy się bawicie tylko dla tworzenia epickich kart postaci to nie dziwię się, że jesteście tacy zgorzkniali, skoro energii na zabawę już wam nie starcza.

    PS. A w ogóle traktujcie mój komentarz z przymrużeniem oka, bo do nikogo nie piję, ani nie neguję pewnych negatywnych zjawisk które wymieniliście. Po prostu wkurza mnie patrzenie na ilość, a nie jakość. To nie szkoła, gdzie macie napisać cokolwiek byle było na dwie strony A4.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że gotowy schemat karty to rzecz bardzo dobra. Byłam na kilku blogach gdzie było coś takiego i zawsze mi to pomagało.
      Jeżeli zaś chodzi o karty to też muszę się zgodzić, aby nie przekładać długości nad jakość. Jednak to, że karta jest długa nie oznacza, że ktoś leje wodę albo ma pseudopoetyckie rozwolnienie. Widziałam trochę długich, naprawdę dobrych kart, ale widziałam też takie, które miały 5 zdań z których kompletnie nic nie wynikało, bo był to zwykły bełkot. Więc może ogólnie stawiajmy na jakość, a długość to już jak kto lubi?

      Usuń
  5. trudno traktować Twój komentarz z przymrużeniem oka, bo nie wygląda on wcale tak, jakbyś do nikogo nie piła. w pewnych momentach zdawało się, że nie do końca przeczytałaś wypowiedzi wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się zgodzę z Ann. Co prawda wolę przyłożyć się do zrobienia KP, szczególnie, gdy widzę inne porządnie zrobione i wielu autorów do zabawy, gdyż wtedy chcę być potraktowany jak równy równemu, a nie jak ktoś kto robi kartę na odwal się, więc wątki pewnie też.
    Jednak to wątki uważam za ważniejsze i tu też pewnie jestem w mniejszości, ale nie lubię tu lania wody. Sam prowadzę jeden wątek, który jest przede wszystkim do zabawy, nie ulepszania warsztatu, gdzie nie jeden raz wymieniamy 10 komentarzy dziennie, nieraz mają one poniżej 100 słów, nieraz ponad 400. Gdyby ciągle zmuszać się do pisania tych "standardowych" 200-300 to po miesiącu byśmy się zniechęcili i stracili wenę. Szczególnie to widać przy zwykłych, codziennych dialogach. W końcu kto z nas mówi rozbudowanymi, wielokrotnie złożonymi zdaniami w rozmowie ze współlokatorem/mamą/bratem? To zazwyczaj jest wielokrotna wymiana krótkich wypowiedzi, więc wtedy lepiej usiąść jednego wieczora i wymienić te 10 komentarzy, by rozmowa zaistniała, a nie lać tyle wody, że drugiej stronie odechciewa się czytać. (prowadzę też kilka wątków o tej "standardowej" długości - tak jakby co)
    Zgodzę się też z anonimem z 29 sierpnia 2015 09:58. Może to co powiem jest bardzo kontrowersyjne, ale granie matką trójki dzieci, której mąż rzadko jest w domu, wciąż pracując na utrzymanie rodziny, jest o wiele trudniejsze niż jakąś skrzywioną psychicznie postacią. To drugie to jest banał. Sam grałem kiedyś LARPA (takie odgrywanie postaci w realu) w psychiatryku. Wystarczyła krótka konsultacja z jednym z Ghostów, który znał się na psychologi i już wszystko było jasne, jak to odgrywać. Naprawdę, postacie zwykłe, takie codzienne też potrafią być bardzo ciekawe. Szczególnie jeśli się jeszcze kilka rzeczy do nich doda. Nie chcę tym w nikogo uderzać, ale według mnie robienie postaci jak te przykładowe nastolatki skrzywdzone do potęgi entej czy homoseksualiści jest pójściem na łatwiznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się włączę do dyskusji, bo przeraziło mnie to co napisałeś. Odniosę się tylko do ostatniego akapitu, bo to o niego się mi rozchodzi. Nie rozumiem jak możesz uznać, że pisanie skrzywioną psychicznie postacią to banał. Osoby zajmujące się psychologią potrzebują lat studiów, zgłębiania podręczników, spotkań w szpitalach, obserwowania osób chorych by mieć jakiekolwiek pojęcie, a Tobie wydaje się, że wystarczy pogadać z kimś czy poczytać na Wikipedii by mieć wystarczającą wiedzę do pisania taką postacią? Tak można zrobić w przypadku zawodu. To, że ktoś jest lekarzem definiuje go tylko w wątkach odnośnie szpitala, gdy jest w pracy. Tam musisz znać profesjonalne słownictwo, orientować się, że taki a nie inny uraz należy tak leczyć, taka rehabilitacja jest potrzebna. Nie wpływa to jednak na psychikę. W przypadku osoby chorej masz cały czas ciężar świadomości, że ona jest inna. I Ty nie masz pojęcia w jaki sposób inna. Czy tak samo jak Ty postrzega świat, czy ma podobne myśli, podobne spostrzeżenia. Nie masz najmniejszej wiedzy na temat tego co może dziać się w psychice takiej postaci. A autorzy to ignorują i dochodzą do przekonania, że fajnie będzie wprowadzić postać, która ma jakieś zaburzenia psychiczne. No nie jest tak, bo skoro jest choroba to znaczy, że coś jest inaczej. I to jak sobie wyobrażamy tą chorobę nijak się ma do tego jak jest w praktyce, jak dana osoba powinna reagować na otoczenie i poszczególne zdarzenia. To może fajnie brzmi gdy wyczyta się poszczególne elementy jak w skrócie to wygląda. Ale badanie psychiki człowieka jest bardzo delikatnym i ryzykownym zajęciem. Lepiej jest zostać przy tym, co się zna, naprawdę. Nigdy nie zrozumiem autorów (a już szczególnie autorek!), które na przykład skazują swoją postać na gwałt czy molestowanie seksualne. A podchodzą do tego w sposób bardzo lekki i zupełnie nie mając pojęcia jak takie wydarzenie wpłynie na postać. Niejednokrotnie jest tak, że ‘a zrobię, że postać była wielokrotnie gwałcona’, ale po paru odpisach o tym zapomina. I co robi ta biedna, skrzywdzona kobieta, która na logikę powinna mieć uraz do bliskości z drugim człowiekiem, problemów z zaangażowaniem, zaufaniem i bliskością? Idzie do baru na piwo, podrywa jakiegoś faceta i ląduje z nim w łóżku, bo autorka dojrzała możliwość wykorzystania okazji do sekswątku. I zero przemyślenia, że tak no kurna nie można. To jest trauma, szok i coś czego nikt z nas nie zna i na pewno poznać nie chce. A takich jakże genialnych pomysłów jest od groma. Dlatego lepiej jest zostać przy postaciach, które podobnego bagażu nie mają. Bezpieczniej i na pewno się nie ośmieszamy.

      Usuń
    2. Właśnie o takie blogowe odgrywanie takich postaci jest łatwe, bo jest bardzo uproszczone i o to mi chodziło. Ja wiem, że taką osobę praktycznie nie da się zrozumieć przez nas, bo nie wiemy co dzieje się w jego psychice. A taki autor bierze takie, a takie schorzenie dla postaci, upraszcza to do tego, co wyczytał i już uważa, że podjął się wielkiego wyzwania grania chorą psychicznie postacią. Przepraszam, że nieraz moje wypowiedzi mają wielki skróty myślowe. I tak jest już znacznie lepiej niż kiedyś, częściowo dzięki blogom.
      Według mnie tu nie możemy się popisać znajomością realiów czy chociaż próbą zrozumienia postaci, skąd często mogą wyjść nierealne lub kiepskie wątki. Sam nie podejmuję się takich postaci odkąd kolega grał postacią z fobią na sesji RPG, gdzie prowadził MG z zawodu psycholog. Mój kolega szybko stracił całą przyjemność z gry, aż w końcu zmienił postać. I dlatego według mnie to nie są ani fajne ani ciekawe postacie do gry. Chyba, że ktoś ma lata studiów psychologicznych za sobą. Wtedy to może wyjść ciekawa postać.

      Usuń
    3. Psychologia i patologia już omówiona, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Ubawiło mnie za to tworzenie homosekualistów jako kolejna opcja pójścia na łatwiznę. Że niby kontrowersja sama w sobie? Że niby wszyscy homoseksualiści (bądźmy szczerzy - geje, bo do tego odnosi się komentarz) są tą samą postacią powielaną bez końca? Słodki Jezu na patyku, jakież to naiwne i ignoranckie. Przez 5-6 lat pisania na grupowcach stworzyłam dziesiątki postaci, spora część była homoseksualistami, a cała kolekcja zawierała bohaterów z najróżniejszych poziomów ekonomicznych, intelektualnych, społecznych i nie wiadomo jakich jeszcze. Więc jak rozumiem budując każdą z tych postaci szłam na łatwiznę, bo jedna z setek możliwych definicji tego bohatera (lub raczej jedna z definicji jakiejś części jego istnienia) to 'gej'? Brzydko.

      Usuń
    4. Przepraszam, powiedziałem to trochę zbyt ogólnie. Mi nie chodzi o to, że to są postacie kontrowersyjne i z tą łatwizną to przesadziłem przyznam szczerze. Chodzi mi raczej o to, że jak tak przeglądam różne blogi, to np. mało widzę postaci z rodziną, gdzie te relacje bywają nieraz naprawdę trudne, a sporo postaci homoseksualnych, etc. chociażby w propozycjach wątków indywidualnych często jest dodane, że romans męsko-męski też może być. Powiem szczerze, że gra naprawdę dobrze zbudowaną postacią homoseksualną, z uwzględnianiem tego wszystkiego, czym one się różnią od innych jest trudne. Ale takich postaci jest niedużo. Więc jeszcze raz wybaczcie mi moje uproszczenie, bo kolejna osoba się to tego odwołuje.

      Usuń
    5. Homoseksualiści też mają rodziny, nawet kilku takich pisałam ;)
      Grupowce w jakiś sposób mają być (w założeniu oczywiście) odzwierciedleniem rzeczywistości, jeśli dzieją się w "naszych" realiach, jasne. Tylko że to jest w sporej części przypadków niewykonalne, ponieważ nigdy nie stworzy się grupy, która będzie choćby w połowie odzwierciedleniem faktycznej społeczności jakiegoś miasta, miasteczka czy czegokolwiek innego. Większość autorów to młodzi dorośli, którzy na blogach osadzonych w realnym świecie najchętniej tworzą właśnie młodych dorosłych, bo najlepiej rozumieją charakterystykę właśnie tego okresu w życiu człowieka. To zrozumiałe, i czy to na blogspocie, czy na tumblrze, czy na twitterze, czy na każdej innej platformie, gdzie RPG ma rację bytu, najwięcej jest właśnie postaci 19-25. Są też autorzy (włączając w to mnie), którzy wolą pisać bohaterami po trzydziestce, ale to w większości przypadków skazane jest na swego rodzaju blogowy ostracyzm, bo bądźmy szczerzy - jako młodzież czy młodzi dorośli, z iloma osobami po trzydziestce mamy do czynienia, jeśli nie są oni rodziną / osobami związanymi z rodziną / randomowymi ludźmi spotykanymi sporadycznie, z którymi nie mamy tak naprawdę żadnego związku. A na grupowcach bez sensownego powiązania nie da się napisać wątku, który nie będzie jakimś przypadkowym, jednorazowym wydarzeniem. Jasne, możliwe jest stworzenie powiązania pomiędzy dwudziesto- i czterdziestolatkiem, ale to wymaga idealnego zgrania się tych dwóch postaci, więc i rzadko kiedy ma szansę się wydarzyć.
      Większość postaci i wątków tworzonych na blogach to kwestia jakiegoś wyobrażenia rzeczywistości, opartego na kreatywnym wykorzystaniu wiedzy i doświadczenia. Właśnie dlatego niewielu jest bohaterów, którzy mają rodziny, doświadczają kryzysu wieku średniego itp. itd.. Kwestię rodziny autorzy znają od strony bycia dzieckiem, natomiast o większości doświadczeń szeroko pojętej dorosłości mają jedynie jakieś tam stereotypowe pojęcie. Nie można oczywiście mieć pretensji do dwudziestolatków, że nie potrafią lub nie mają ochoty używać swojej wyobraźni do kreowania postaci, o której rzeczywistości nie mają pojęcia. Jasne, jest grupa autorów po prostu leniwych i uwielbiających kontrowersje, którzy walą w kreacji bohaterów takimi skrótami myślowymi i stereotypami, że głowa mała, ale to mniejszość. Zdecydowana mniejszość. Spora część po prostu tworzy to, co dobrze zna lub o czym ma pojęcie, bo dysmózgię w kartach postaci napiętnowano już tyle razy, że teraz raczej linia najmniejszego oporu jest w modzie, natomiast jaskrawe przykłady idiotyzmów po prostu lepiej widać na tym nijakim tle.

      Usuń
    6. Według mnie większość z nas ma większą wiedzę na temat bycia rodzicem/mężem/żoną niż bycia homoseksualistą czy osobą z chorobą psychiczną. Przynajmniej w tym pierwszym mamy zazwyczaj jakiś przykład. Skoro blogi mają oprócz dobrej zabawy, być edukacyjne (np. ulepszać warsztat pisarski) to mogą też pokazywać dobre wzorce. I tu jest chyba główny powód mojej niechęci do takich postaci. Zgodzę się też z tym, że może to nie są aż tak częste postacie, ale rzucają się w oczy. Ale ja widocznie się nie znam więc może się już wyłączę z dyskusji.

      Usuń
    7. Zakładasz, że wszyscy blogaskowi autorzy to heteroseksualiści? Santa Maria.

      Usuń
    8. Z której części mojej wypowiedzi to wynika? Nie zakładam tak, akurat oni mi najmniej przeszkadzają. Raczej chodziło mi ciągle o te jak bardzo skrzywdzone postacie, dopiero potem poszli i ci. Ale ja powoli piszę coraz mniej składnie więc na razie wyłączę się z dyskusji. Przynajmniej ja mogłem zwrócić na coś uwagę i mi zwrócono kilka celnych uwag za które jestem wdzięczny.

      Usuń
    9. "Według mnie większość z nas ma większą wiedzę na temat bycia rodzicem/mężem/żoną niż bycia homoseksualistą czy osobą z chorobą psychiczną." Jestem na 99,99% pewna, że mamy w naszej blogaskowej społeczności więcej homoseksualnych autorów niż mężów, żon i rodziców ;) Podobnie z osobami, które mają jakieś zaburzenia psychiczne.

      Usuń
    10. "Przynajmniej w tym pierwszym mamy zazwyczaj jakiś przykład" - już następne zdanie mówi dlaczego mamy zazwyczaj większą wiedzę w tej kwestii. Choć to jak najbardziej moja subiektywna opinia, która wcale nie musi być słuszna, choć ja tak uważam ;)

      Usuń
    11. Podejrzewam, że już nikt tego nie przeczyta, ale i tak postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze, jako że jestem autorem postaci dość często męskich homoseksualnych). chodzenia na łatwiznę trochę inaczej niż ty. Wolę stworzyć homoseksualistę od (weźmy Twój przykład) matki z trójką dzieci, właśnie dlatego, że jej postać jest znacznie trudniejsza pod tym względem i najzwyczajniej w świecie nie chciałoby mi się jej prowadzić. Wolę stworzyć postać niby trochę bardziej sztampową, niby trochę prostszą, ale za to wrzucić ją w takie uniwersum, realia, sytuację, tak ją wykreować, że wątek (i sama postać) wcale nie jest prosty, a wręcz przeciwnie, wiele ode mnie wymaga. Poza tym, naprawdę, orientacja wiele nie znaczy. Ja właśnie w ten sposób podbijam swój warsztat, uczę się i rozwijam, zarazem się nie męcząc. Nie poprowadzę czterdziestolatka który ma problemy rodzicielskie, kobiety która boryka się ze zdradą męża, czy skrajnego heteryka, ponieważ nie umiem, nie mam ochoty i dla mnie nie byłoby to nauką, a męczenie się nad odpisem nie byłoby tym przyjemnym, spowodowanym zagmatwaniem akcji, a irytującym. Za to chętnie zabiorę się do wątku, którego ustalenia trwają miesiąc, bo uniwersum jest, cholera, skomplikowane, gdzie mamy ze współautorem po sześć postaci na łeb, a odpisy rozkładamy na trzy bloggerowe komentarze bo mniej niż tysiąc słów raczej nie ma szans wystarczyć. TO jest dla mnie nauka. I jakiekolwiek postacie by nie były, nie jest to łatwe.
      Piszę, bo lubię. Piszę to, co lubię. I pod tymi dwoma zdaniami każdy tutaj powinien móc się podpisać, niezależnie od tego jak poważnie podchodzi do swojej pisaniny.
      Poza tym, nie od każdego trzeba wymagać górnolotnych postaci i odpisów, bo nie każdy po to jest na blogach.

      Usuń
    12. Przyznaję Ci i reszcie rację. Jakoś czuję uprzedzenie to takich postaci, po tym jak mój bohater znalazł się w kręgach "zainteresowania" takiej, choć to nie na grupowcach było. Masz rację, każdy powinien pisać to co lubi, choć ja nadal będę promował postacie według mnie bardziej klasyczne. Ja takie lubię, więc do takich będę zachęcał. Wy możecie zachęcać do pisania postaci podobnych do waszych, a ja już wam w drogę wchodzić nie będę. Jeszcze raz przepraszam, za te raz zbyt powierzchowne słowa. Trochę mi przez nie głupio, ale spotkałem się wcześniej tylko z takimi średnio prowadzonymi postaciami tego typu. Teraz już widzę, że i takie można dobrze poprowadzić i mieć z tego frajdę.

      Za dyskusję dziękuję, może włączę się jeszcze przy innym temacie, bo ten mi niezbyt wychodzi :)

      Usuń
    13. Skorzystam z okazji by zadać pytanie. Mówisz, że sama często sięgasz po męskie postacie homoseksualne, jednocześnie będąc dziewczyną. Wielokrotnie próbowałam zrozumieć co takiego nęcącego jest dla autorek by pisać homoseksualistami (99% mowa właśnie o tworzeniu mężczyzn, nie kobiet). I nie, nie jestem osobą do innych orientacji seksualnych uprzedzona. Po prostu... Staram się to pojąć i nie do końca rozumiem skąd u dziewczyn takie zamiłowanie do romansów męsko-męskich.

      Usuń
    14. Dołączam do pytania. Też tego nie pojmuję.

      Usuń
    15. Wersja tl;dr:
      Bo mogę. Serio, szczególne motywacje nie są chyba potrzebne do tworzenia postaci na blogach grupowych, po prostu - co kto lubi i co komu pasuje ;)

      Wersja trochę bardziej wyczerpująca:
      Anonim z góry mówi o "romansach męsko-męskich". W mojej dłuuugiej blogowej karierze nie napisałam żadnego typowego romansu z przypadkową osobą i żadnego wątku opartego na seksie lub takiego, który dotyczyłby wyłącznie sfery seksualnej, więc nie jestem odpowiednią osobą do odpowiedzi na pytanie dotyczącego "romansów". Mówiłam to już tysiąc razy w dyskusjach na temat blogosfery i powtórzę tysiąc pierwszy - człowiek nie jest w stu procentach zdefiniowany przez swoją seksualność, istnieją setki innych kwestii, które składają się i na osobę realną, i na wykreowaną od zera postać. Często zdarzało mi się pomijać zupełnie adnotację o orientacji w karcie, bo nie była ona szczególnie istotna dla moich bohaterów. Dla mnie jest to jedna z informacji na temat postaci, których w karcie przekazuje się dziesiątki, pewien punkt zaczepienia, od którego może zacząć się wątek i wcale nie będzie on rzeczonym "romansem". To tyle z kwestii wstępnych.
      Teraz - dlaczego akurat homoseksualni mężczyźni (dobra, wrzućmy już ich wszystkich do jednego worka, bo wykład o tysiącu różnych seksualności nie jest tu potrzebny)? Szczerze - nie mam pojęcia. To tak jakby zapytać, dlaczego wysoki blondyn, a nie niski brunet. Być może istnieją autorki, które naczytały się fanfiction i jedynie w związkach męsko-męskich widzą potencjał, ale dla mnie to jest zwykła preferencja, dokładnie taka sama jak te względem wizerunków, zawodów czy wieku - wszyscy je przecież mamy i nie uwierzę, że istnieje autor, który byłby w stanie poprowadzić każdą postać. Mogę mówić tutaj jedynie za siebie, ale naprawdę nie ekscytują mnie potencjalne wątki romansowe, stworzenie geja nie daje mi żadnego poczucia kontrowersyjności, a do tego wszystkiego rzadko kiedy seksualność ma dla moich postaci jakieś większe znaczenie. Jak mówiłam - nie jara mnie to, nie jestem nastawiona na kontrowersje i romanse, po prostu - to mi odpowiada, gra i śpiewa, więc często sięgam po to rozwiązanie. To nie oznacza, że zawsze i że wiecznie w tej samej formie, ale walka z popularnym na blogach przekonaniem, że wszyscy geje są tacy sami i wszyscy autorzy są skoncentrowani na gejowskich romansach to już zadanie dla Don Kichota, ja się nie podejmuję.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    16. Podpisuję się pod powyższym (szczególnie pod tym, że orientacja to tylko jakiś tam drobny element postaci, a nie jej definicja), ALE mam też swój własny, może znów trochę kojarzący się z ułatwianiem sobie życia (ale jak wcześniej mówiłam - trudno, nie żałuję), powód. W większości przypadków piszę postaciami męskimi-homoseksualnymi albo żeńskimi-heteroseksualnymi, dlatego że najzwyczajniej w świecie mnie samej nie pociągają kobiety, nie wyobrażam sobie związku z kobietą et cetera et cetera, w związku z czym nie jestem w stanie pisać taką postacią, czerpiąc z tego pełną przyjemność. Jeśli w wątku nie występuje romans, chodzi o postać poboczną, lub mam więcej niż jednego bohatera - okej, w takim przypadku nie ma problemu.
      Z tego samego powodu wolę pisać postaciami przed trzydziestką, czy nie lubię prowadzić mężczyzn-samców alfa/bohaterów, których poglądy są skrajnie różne od moich (jeśli chodzi o te ważniejsze dla mnie sprawy). Chyba że, jak wyżej chodzi o postać poboczną lub mam więcej niż jednego bohatera.
      Mam nadzieję, że sensownie to opisałam. :D

      Usuń
    17. (poza tym zapraszam niżej, bo postanowiłam poruszyć inny temat w nowym komentarzu)

      Usuń
    18. U mnie ta motywacja akurat nie działa, ale pytający mają kolejny głos w dyskusji, co jest zawsze miłe ;)

      Usuń
    19. A ja nie pojmuje takich dyskusji. To tak jakby zapytać czemu niektórzy z was tworzą określony tył postaci, czemu wybierają tą samą płeć, czemu mają ulubione imiona dla postaci, wizerunki i tak dalej. Czemu? Bo lubią i tak im się najlepiej pisze. Identycznie jest z prowadzeniem homoseksualnych facetów, jak kto woli. Więc czemu to wywołuje aż takie zdziwienie?

      Usuń
    20. Właśnie to usiłowałam przekazać w komentarzu 6.o ;)

      Usuń
    21. Pytanie chyba jak każde inne, mamy odpowiednią zakładkę, na razie odbywa się bez kłótni, więc autorzy nie mają zahamowań by spytać czy wyrazić swoją opinię. Mnie osobiście interesowało skąd takie, a nie inne preferencje. Zwraca się na to uwagę bo ostatnio na blogach zaobserwować można było, że połowa mężczyzn to homoseksualiści. Co prawda nijak się to ma do rzeczywistości, gdzie te proporcje mają się w zupełnie innych liczbach. Ale jak na jednym blogu administracja zaalarmowana wysoką ilością gejów wprowadziła limit by nieco to 'wyrównać', pojawiły się protesty. Może to dziwne, ale kiedyś nie było równie wielu homoseksualistów, dlatego interesuje skąd ta fala obecnie.

      Usuń
    22. Nie wiem, może ludzie, uzyskawszy pewien wiek i poziom rozwoju intelektualnego, zaczęli rozglądać się dookoła siebie i zauważać zjawiska, które dla 13-, 14- czy 15-latków anno domini 2008 nie miały żadnego znaczenia, bo w głowie miało się głównie fantazje na temat własnego alter-ego. Stąd właśnie zdecydowanie większa różnorodność postaci, które aktualnie tworzą autorzy i nikt nie przekona mnie, że pomimo pokutujących wciąż schematów, uwsteczniliśmy się w tej kwestii, zamiast pójść do przodu.

      Usuń
    23. Postacie męskie są zazwczaj bardziej ciekawe, dopracowane i lepsze, damskie, nie zawsze, ale często nie dorównują im nawet w połowie, co na blogach widać po liczbie komentarzy pod kartami pań i panów. Lepiej pisać ciekawy wątek męsko męsko niż hetero z mdłą postacią żeńską.

      Usuń
    24. Absolutnie nie mogę się zgodzić. Panowie mają wzięcie wcale nie dlatego, bo są lepiej dopracowani. Większość autorek prowadzących kobiety po prostu szuka związku i dlatego są tak tłumnie witani. Nie od dziś wiadomo, że znacznie łatwiej jest znaleźć sobie drugą połóweczkę gdy prowadzi się faceta, bo się kolejka ustawia. Ileż to razy widziałam super żeńską postać, z bardzo dobrą kartą, widać, że autor miał pomysł i tylko z dwie lub trzy osoby powitają, często bo im głupio zostawić tak pusto pod kartą. Postacie kobiece są równie mocno zróżnicowane co męskie, wystarczy tylko się zainteresować i dać szansę. To czy postać jest dobra zależy od autora, a nie od tego jaką płeć wybrał.

      Usuń
    25. Popieram Anonimowego powyżej. Szczególnie rażące są sytuacje, kiedy stworzona na odwal się karta faceta zostaje od góry do dołu oserduszkowana, a dopracowana postać kobiety dodana parędziesiąt minut wcześniej wieje pustkami. Tak jakoś po prostu jest, że wszyscy rzucają się na mężczyzn. Blogowi faceci mają po prostu pod tym względem lepiej ;D

      Usuń
  7. Nie będę tu pisać wypowiedzi tak długich jak Wy, gdyż w tej kwestii nie mam zbyt określonego zdania. Jestem na blogach od jakiś 7 lat, zaczynałam na onecie, gdzie karty nigdy nie były jakieś specjalnie wyjątkowe, nie wspominając już o moich, które na początku były istną tragedią. Każdy z nas jest tu po to aby spędzać miło czas, rozwijać swój warsztat pisarki, a nawet poznawać nowych ludzi. Nikt z nas nie jest ideałem, nikt nie pisze kart bez błędów, w każdej karcie doszukałabym się jakiegoś "ale", mówię tu też o własnych. Blogi mają być czymś przyjemnym, kochamy to i dlatego wciąż na nich jesteśmy. Ja jestem na to idealnym przykładem, rezygnowałam z nich już kilka razy mówiąc sobie, że to zabiera mój czas, który mogę przeznaczyć na naukę, pracę w domu, spotkania z najbliższymi, ale i tak za każdym razem wracałam. Uwielbiam to robić, choć w moich notkach jest wiele błędów. Nie mam zamiaru zrażać się tym co mówią ludzie, robię to co kocham i tyle. Przyjdzie taki dzień, że blogi grupowe przestaną istnieć, autorzy się wykruszą i nic nie pozostanie prócz wspomnień. Chcecie dobrych blogów? Chcecie dobrej atmosfery? To jej nie psujcie i się nie kłóćcie. Rozumiem, że ta stronka została stworzona do dyskusji, ale nie do awantur, który z pewnością tu powstaną. Nie wiem czemu, ale w ostatnich dniach pojawiło się tyle sprzeczek… Może jest to spowodowane tym, iż kończą się wakacje, a nikt nie ma na to ochoty i wywalamy swoją frustrację tutaj. Raz pojawia się temat ukradzionej karty, raz kółek wzajemnej adoracji, długości kart postaci.. Pierwsza sprawa była faktycznie trudna, ale nie mamy prawa się w nią mieszać, to powinna załatwić pokrzywdzona osoba. Przez takie wybieranie stron blogosfera się dzieli i powstają wrogowie. Druga – jedni lubią się bardziej, drudzy mniej, tak bywa, jednak jeśli się przyłożycie możecie wbić się do takiego kółka bez problemu, a najlepiej gdyby wszyscy autorzy bloga się spięli i przyłożyli do rozmów, tak powstałoby kółko wzajemnej adoracji składające się ze wszystkich autorów, a to oznaczałoby, że kółka nie ma. Prowadźmy spokojne dyskusje, bez kłótni, wyzwisk i spin, nie spamujmy na blogach z anonimów, bo w ten sposób je niszczymy i nie komentujmy brutalnie pracy innych, wytknijmy delikatnie błędy, ale podajmy też zalety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. That escalated quickly, że tak powiem, bo większość Twojej wypowiedzi nie ma żadnego związku z wcześniejszymi wypowiedziami.

      Usuń
  8. Było do przewidzenia, że zaraz dyskusja straci poziom, bo każdy będzie chciał coś sobie wmówić, albo rzucić mądrym "gówno prawda" lub usilnie przekonać kogoś do swoich racji, nie umiejąc uszanować zdania innej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyskusja jest całkiem normalna, poza tym tematem jest co innego, a nie przebieg samej dyskusji.

      Usuń
  9. A ja chciałabym ruszyć inny temat dyskusji, jako że lubię wiedzieć jak podchodzą inni do różnych tematów.
    Co najbardziej lubicie w wątkowaniu i pisarstwie ogółem? Jakie elementy uwielbiacie pisać, a jakie najchętniej byście pominęli? Macie jakieś utarte wyrażenia, które wybitnie Was irytują (alabastrowa cera i owocowy zapach odżywki do włosów), albo zachowania postaci, przy których walicie głową w stół? I z drugiej strony, rzeczy, które najbardziej cenicie u współautorów, czy też po prostu zwracają Waszą uwagę i się Wam podobają?
    Ja póki co (później pewnie się jeszcze będę wtrącać) powiem, że nie znoszę pisania small talku. Zawsze mam wtedy wrażenie, że to takie pisanie o niczym i tylko tracę czas po pierwsze na to, a po drugie na lanie wody, żeby odpis miał jakąś w miarę sensowną długość. Gdy to się przeciąga, oczywiście. Poza tym, nie lubię (i nie umiem tego robić) opisywania pomieszczeń. Zawsze mam wrażenie, że wychodzi mi to albo bardzo banalne i proste, albo przesadzone.
    Za to uwieelbiam opisywanie prostych czynności, podczas którego można wrzucać tyle drobnych odniesień i faktów, które mimo tego, że są niby nieistotne, sprawiają, że bohater staje się coraz bardziej realny. I to samo cenię u współautorów. O, albo przyzwyczajenia postaci, które naprawdę są wspominane - takie jak przesładzanie herbaty, upinanie warkoczy, codzienne picie soku porzeczkowego albo noszenie jedynie czerwonych butów. To wszystko niby nie jest najważniejsze, a jednak tyle daje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owocowy zapach odżywki do włosów to jest nic. Bywały gorsze rzeczy, jak na przykład drobna sylwetka, zaokrąglona w odpowiednich miejscach, oglądanie świata błękitnymi/orzechowymi/jakimiś tam tęczówkami lub to słynne kobiety? Tylko na jedną noc. Niekoniecznie muszą to być zdania niepoprawne, po prostu takie międlenie biednej postaci, wyciskanie z niej tej ludzkiej surowości, zwyczajności, robienie z niej nietykalnej laleczki albo przeciwnie, lodowatego potwora (który jednak jakimś cudem w wątkach okazuje się przesympatycznym człekiem ;>) niemiernie mnie razi - choć pewnie i mnie zdarzyło się coś takiego stworzyć c;
      Ogólnie podoba mi się, gdy postać jest nieidealna, ale nie w taki znów przesadzony sposób; nie chodzi mi o niewyskakującą z ręki butelkę alkoholu i rozbijanie się po mieście zdemoralizowanych farbowanych krzykaczy, ani znów kujonienie gdzieś po kątach piegowatych dziewcząt w spódnicy w kratkę. Bardziej o jakieś wady charakteru, dziwaczne zachowania, czasem mniej, czasem bardziej uciążliwe - jakieś spóźnialstwo, donośny śmiech, lekkie zaburzenia... Coś w ten deseń. Nie to, że mam coś przeciwko spódnicom w kratkę :D
      Co do opisywania pomieszczeń - to zależy. Zazwyczaj jest to niepotrzebne, ale czasem wnętrze dużo mówi o postaci: jeśli mamy do czynienia z kimś z wyższych warstw społecznych, opis złoconych mebli spokojnie może zastąpić wywody na temat grubości portfela, który ubrana w obcisłą, horrendalnie drogą sukienkę panna wyciąga z jednej z tysięcy horrendalnie drogich torebek... etc.
      Co konkretnie masz na myśli, pisząc small talk? Jakiś przykład? Ja wychodzę z założenia, że po to są wątki, żeby działo się coś między postaciami, więc najlepiej jak najszybciej dojść z autorem do porozumienia i przejść do rzeczy :)
      Rozbawiło mnie noszenie jedynie czerwonych butów. Trochę jak jakaś baśniowa księżniczka :D Ale to dość fajne, choć osobiście w wątkach tego nie robię - takie rzeczy zawieram raczej w samej karcie postaci.
      Strasznie mnie drażni, kiedy autor/autorka sili się na artystyczny styl, który totalnie jemu/jej nie wychodzi. Nie wiadomo jak i czy w ogóle takiemu/takiej odpisywać... No i błędy, oczywiście. Większość spokojnie przejdzie, ale kiedy ktoś pisze w ogóle nie używając przecinka, a każde zdanie zaczyna z małej litery, coś się we mnie gotuje.

      Usuń
    2. W zasadzie zapach odżywki średnio mi przeszkadza, jako że teraz trudniej jest się natknąć na to wyrażenie, ale te kilka lat temu... :D Za to masz stuprocentową rację z przekolorowywaniem postaci w dowolną stronę, niezależnie od tego czy starter-packiem jest alabastrowa cera, fiołkowe oczy, małe (ale pełne!) usta i filigranowa sylwetka, czy zupełny brak ludzkich uczuć, spanie z kim popadnie i czarna grzywa opadająca na oczy (oczywiście i takie postacie można świetnie poprowadzić, bo i z tym się spotkałam, ale wiadomo o co chodzi). I podpisuję się też pod tym, że pewnie lata temu samej zdarzyło mi się stworzyć taką postać. Komuś w swoich początkach się nie zdarzyło? Swoją drogą, mam wrażenie, że ostatnimi czasy takich postaci w blogsferze jest dużo mniej. Z drugiej strony, kiedyś na blogach był ogrom dwunasto- i trzynastolatków, a teraz próg wiekowy znacznie się podniósł.
      (ale też nie jestem pewna jak to jest, bo od roku siedzę tylko i wyłącznie na indywidualnych, może gdzie indziej mary sue i rebelmani wciąż mają się dobrze)
      Small talk - mała gadka, czyli gdy np. postacie idą z miejsca na miejsce i gadają o zupełnych pierdołach przez jakiś czas. Tyle że to raczej występuje (przynajmniej w moim wypadku) w krótszych wątkach, które nie mają konkretnego celu, więc niby jest to uzasadnione. Mimo to nie lubię i nie polubię.
      Hah, rzuciłam pierwszymi lepszymi przykładami które mi przyszły do głowy (jako że są ludzie, którzy mają i takie dziwactwa), bo oczywiście nie podawałam konkretów, których oczekuję. :D Też zazwyczaj ujmuję to w karcie, ale to nie zmienia faktu, że i później to wspominam, żeby nie było, że rzuciłam to w przestrzeń tylko po to, żeby fajnie wyglądało. A przede wszystkim - lubię to robić i taki mój styl.
      Oo, tak, znów przyznaję rację. Albo używanie dużej ilości trudnych słów. Mi nie chodzi o to, że ich nie rozumiem, bo rozumiem, a o to, że przesadzanie w tej kwestii wcale nie nadaje wrażenia wysokiej inteligencji autora, a wręcz przeciwnie. "Wszystko z umiarem" to moja pisarska doktryna. Da się wyszczególnić i podkreślić jakieś zachowanie bez przesadzania, wielu to już udowodniło.
      Pomyślałam jeszcze o czymś - gatunek postaci, który określam jako pożal się boże artyści. Ja nie mam nic do artystów, naprawdę, ale w momencie w którym taką postać tworzy ktoś, kto pojęcia o tym nie ma najmniejszego, inspirację czerpie wyłącznie ze zdjęć na pintereście (ew. tumblrze), a głównym stosowanym przez niego zabiegiem literackim są hiperbole opiewające oryginalność, picie kawy w słoiku (ciągle) bo tylko to ma sens i brak zrozumienia prozaicznego świata to... to mnie boli. Ja wiem, że są tacy ludzie, ja nawet kilku takich spotkałam, i wydawali mi się równie przerysowani jak te postacie, nawet mimo tego, że stali przede mną. Po raz kolejny problemem jest po prostu przesada.

      Usuń
    3. O, fajna rozmowa, więc podbiję własnym komentarzem! (Miałam zamiar wbić się również w temat dlaczego homoseksualni mężczyźni, ale chyba już wszystko zostało powiedziane.) Nie spodziewałam się takiej spokojnej konwersacji – zazwyczaj dyskusje przeradzają się w zażarte kłótnie lub chociaż niemiłe komentarze, a tu proszę. Jestem dumna, blogosfero!
      Z mojej strony sprawa prezentuje się nieco inaczej, ponieważ prócz blogów, od których notorycznie robię sobie przerwę, by w końcu stwierdzić, że bez nich się nie da, niczym niezniszczalny karaluch wciąż trwam na tematycznych czy tam literackich forach. Jak zwał, tak zwał. Podejrzewam, że to one stały się źródłem mojego uwielbienia do dopieszczonych postaci. (Karty na dwie strony w Wordzie? A gdzie tam! Walnijmy sześć.) To właśnie tam nauczyłam się, że najciekawsi bohaterowie wcale nie odbiegają od powszechnych schematów, a wręcz momentami je powielają, ale przy tym jednocześnie posiadają coś więcej – detale. Detale, moi drodzy! W wątkowaniu uwielbiam być zauroczona czyimś bohaterem. I tak jak zaznaczyła Fallen: pomniejsze dziwactwa, nawyki tworzą daną osobę. Podobnie jak nieidealne postaci z jedną nogą krótszą, krzywym nosem, bliznami po poparzeniu wrzątkiem.
      W swoim pisaniu czerpię dużo ze współczesnej, polskiej literatury. Pewnie dlatego zarzuca mi się pewien rodzaj surowości. Uwielbiam pisanie krótkimi zdaniami, powtarzanie wyrazów (wręcz nagminne, co i mnie momentami denerwuje, np. Powiedziała, że powinien go pamiętać. Nie pamiętał.). Tłumacząc przy tym siebie dodam, że rozpływam się, gdy dany autor, dana autorka ma specyficzny styl. I możecie mi mówić, że każdy pisze inaczej, ale do mnie to nie dociera. Niektóre jednostki mają tak indywidualny charakter układania po sobie słów, że ja i moja grafomania wymiękamy.
      Negatywy, negatywy... Irytuję się, gdy postaci nie mają zielonego pojęcia na temat tego, czym się zajmują, kim są. Dwudziestoletni weterynarz serwujący pupilowi jedynie zastrzyki; ćpun, alkoholik, seksoholik w jednym, ale przy tym wysportowany, seksowny i wiecznie przy kasie; energiczna nastolatka łażąca po klubach, niepracująca, studiująca (ale tylko teoretycznie, bo w wątkach sesje nie istnieją), a przy tym bez rodziny, nie wspominając o jakichkolwiek zarobkach. Dużo takich bohaterów snuje się obecnie po blogach.
      Ah, i szlag mnie trafia, gdy cała akcja jest prowadzona przeze mnie. Nawet najbardziej melancholijne wątki posiadają tło – jakiekolwiek, restauracja, centrum rosyjskiej mafii czy oblegane biblioteko-kawiarnie-parki. Pasowałoby to wykorzystać. Jakiś bezdomny może poprosić o drobne na chleb, przechodząca kobieta to nagle stara znajoma z podstawówki, a poczciwy X okazuje się reptillianinem, który ma za zadanie zniszczyć planetę Ziemię. Fajnie? Fajnie. Czasami mam wrażenie, że autorzy boją się używać wyobraźni i korzystać z dobrodziejstw środowiska, w które notabene sami wpakowali swoje postaci.

      Usuń
    4. Ja tam uważam, że karta nie musi być długa - to pewnie przez tęsknotę za dawnymi czasami minimalistycznych onetowskich kart ;) Z mojego około pięcioletniego doświadczenia blogowego wiem, że zazwyczaj długa karta nie równa się wybitnemu talentowi autora czy genialnemu pomysłowi na postać; po prostu ktoś lubi mieć stronę Worda, ktoś sześć linijek, i jasne dla mnie jest, że minimalizm w karcie nie jest oznaką braku zdolności :)
      Co do tych krzywych nóg i blizn - na blogach, na których bywam, nikt się na coś takiego nie odważa - pewnie ze strachu przed olaniem postaci przez współautorów (no bo która z pięknych bogatych panien będzie się zadawała z brzydalem?) Parę razy potraktowano moje postacie komentarzem, którego przekaz brzmiał moja postać jest tysiąc razy lepsza od twojej, twoja postać to dno, nasze postacie nie mają ze sobą nic wspólnego, olaboga!, bo zachciało mi się zrobić kogoś, kto nie należy do promila najbogatszych, najpiękniejszych, najsławniejszych i najwspanialszych ludzi na świecie. Na szczęście są blogi, gdzie nikt tego nie powie :) Zresztą, może na forach jest inaczej - nie wiem, ja tam nie zaglądam.
      Zależy, co masz na myśli, mówiąc o specyficznym stylu... Ja mogę wskazać paru autorów, którzy po prostu dobrze (oczywiście, jak na mój gust) piszą, i paru takich, którzy czasem próbują, jak to się brzydko mówi, podskoczyć wyżej dupy. Pierwszym trochę zazdroszczę, z drugimi... nie bardzo wiem, co robić, kiedy zaczynam z nimi pisać, bo ani ich twory są zabawne, ani interesujące.
      Swoją drogą, aż mi się ciśnie na usta (a raczej na palce) pytanie: o jakich specyficznych jednostkach mówisz? Ale dobra, nie podawajmy nazwisk :D

      Usuń
    5. Co do postaci, które nie wiedzą nic o swoim zawodzie itp.: myślę, że w części przypadków lepiej przymknąć na to oko. Mnie też się parę razy zdarzyło (w sumie to wciąż zdarza) tworzyć postać, która zajmuje się czymś, o czym osobiście mam znikome - jeżeli jakiekolwiek - pojęcie. Ale to też dobrze. Człowiek na potrzeby postaci może zrobić research, dzięki któremu dowie się sporo na tematy, z którymi normalnie w ogóle się nie spotyka, i w jakiś tam sposób się rozwija ;) Przy czym mówię tu raczej o postaciach z mniejszości narodowych, chorych na jakieś rzadkie choroby, wykonujących jakiś ciekawy zawód itp.
      Też lubię wkręcać ludzi z otoczenia w rozmowę.
      Na trochę inny temat: drażnią mnie zawsze autorzy, którzy zaczynają wątek w zupełnie bezosobowej formie, tak jakby właściwie pisali odrębną notkę o swojej postaci, nie zaś wątek, który - przynajmniej według mnie - skierowany jest na interakcję z drugą postacią. Dla przykładu: ma być wątek między moją postacią a Martinem. Martin zaczyna:
      Martin wszedł do gabinetu dyrektora. Z trudem łapał oddech. Wziął kwiaty ze stołu. Nagle spadł mu na głowę żyrandol. O Jezu, jęknął. Wykorzystałem już dziewięć żyć. Co ja teraz zrobię?
      Żadnego nawiązania do mojej postaci, żadnego nawet napomknięcia o niej, tak jakby autor rozsyłał uniwersalny wątek do kilku współautorów, bo nie chce mu się pomyśleć nad powiązaniem postaci. (Oczywiście, to tylko przykład. Zresztą, tak też można; po prostu mnie osobiście ciężko się z takimi ludźmi pisze, i już.) :)
      Jeśli o zachwyty chodzi: lubię, kiedy autor pisze prostym, nieudziwnionym językiem i okazuje choć minimalne zainteresowanie moją pisaniną (np. zawiera w wątku informacje, które wyczytał w karcie mojej postaci, w jakiś sposób opisuje, co się z nią dzieje - a nie tylko to, co dzieje się z jego postacią).

      Usuń
    6. Jasne, zgadzam się co do długości karty. Blogosfera nie potrzebuje takich "wizytówek". Mam jednak pewne wątpliwości odnośnie przemyślanych postaci. Dawniej nie tworzyło się ich w dużych ilościach, choć możliwe, że tylko ja tak do tego podchodziłam. Onet był miejscem dla dwóch bohaterów, którzy rzeczywiście posiadali szczegółową historię, dopracowany charakter. Postaci takie traktowało się bardzo, em... w moim przypadku po matczynemu. Byłam do nich zwyczajnie przywiązana. Obecnie chyba poniosła mnie fala owej lekkomyślności w pisaniu i kreowaniu. Próbuję to zwalczyć.
      Mówiąc specyficzny styl odnoszę się ponownie do książek. Innym językiem posługuje się w moim przekonaniu literatura czeska, np. Ota Pavel, Jaroslav Rudis, niż powiedzmy na to polska. Są teksty gęste, jak Ingi Iwasiów, są opowieści bardziej serialowe - Karpowicz? Wszystko opiera się na narracji prowadzonej przez pisarza, pisarkę. Podobnie jest w blogosferze. Przecież te lata tworzenia też kreują nasz swoisty sposób opowiadania. I tak, to chyba jest dla mnie owa specyficzność. Nicków jednak nie podam, bo też wciskanie się z prywatą w takie dyskusje wydaje mi się niepotrzebne. (:
      O tak, bezosobowa forma jest straszna. Dla mnie w ogóle mija się z celem - przecież głupie "zaczniesz?" ma za zadanie dać drugiej osobie impuls do odpowiedzi. Jeśli jest natomiast żyrandolem spadającym na głowę, a potem rozterką bohatera na temat tego faktu, to co? Nic z tego nie wynika. Post drugiej osoby i tak czy siak będzie musiał być tym pierwszym nawiązującym interakcję.
      Plus ostatnio spotkało mnie tak miłe zaskoczenie, że aż muszę się nim podzielić. Jedna userka zaczęła ze mną wątek, nie ustalając go wcześniej. Było to bardzo sympatyczne. Zauważyłam, że coś podobnego działa na piec-krolestw.blogspot.com. Taki sposób rozgrywki kojarzy mi się z Onetem, kiedy nie istniały jeszcze powiązania, a z wątkami szło się na żywioł.

      Usuń
    7. Będę się teraz odnosić do wszystkich Waszych ostatnich komentarzy, więc mam nadzieję, że uda mi się to jakoś czytelnie rozpisać. : |

      Pisanie krótkimi zdaniami, powtórzenia, przerzutnie (a przynajmniej coś co mi je przypomina), inwersje (choć te niejednokrotnie przypadkowo), wyliczenia, wielokropki, średniki, nawiasy i wszystkie inne tak często pomijane znaki interpunkcyjne i środki stylistyczne, kursywa to moja domena i wiem, że niestety czasem tego nadużywam (szczególnie powtórzeń, więc proszę Cię, Welur, wybacz mi :D). Z drugiej strony, chyba nie jest ze mną aż tak źle...
      Lubię, gdy współautor ma specyficzny styl. Zabawne jest to, że dla osób niesiedzących w literaturze to, co dla mnie jest indywidualizmem, oryginalnością, niczym się nie różni od całej reszty - jednak po latach pisania i czytania inaczej się na to wszystko patrzy.
      Apropo niekorzystania z dobrodziejstw świata przedstawionego - mnie najbardziej boli to w wątkach fantasy, szczególnie z wykreowanym przez siebie samego światem. Oczywiście, nie jest to łatwe, ale no cholera, piszę fantasy dlatego, że chcę to fantasy zobaczyć. Najbardziej widoczne jest to we wszystkich szkołach dla mutantów i pochodnych - połowa autorów zdaje się zupełnie zapominać, że ich postacie mają jakiekolwiek nadprzyrodzone moce, już nie mówiąc o innych wynikających z tego sprawach.
      Ja tam lubię i wolę krótkie karty. Nawet te składające się z trzech słów na krzyż mi nie przeszkadzają (chociaż to jeszcze zależy od wątku). I ja właśnie z onetu przyniosłam przyzwyczajenie do dłuugich kart, dopiero na blogspocie zaczęłam spotykać się z tymi krótkimi. Kontynuując o onetowskich czasach: zgadzam się co do tego, że postaci miało się mniej, przez co było się do nich bardziej przywiązanym; przynajmniej tak było w moim przypadku. Pamiętam, że niektórzy autorzy mieli stałą postać (ha, też taką miałam), która w różnych wcieleniach pojawiała się na więcej niż jednym blogu. Teraz wydaje mi się to dziwne i nie umiałabym tak pisać, ale wtedy było czymś zupełnie naturalnym.
      Bezosobowa forma - zdarzało mi się tak zaczynać w przypadkach, gdy nie miałam pojęcia co planuje współautor. Zdarzyło mi się kiedyś, że otrzymałam zaczęcie, w którym autorka opisała też czynności wykonywane przez moje postacie w chwili spotkania i cóż, ja miałam na to kompletnie inną wizję, co zresztą łączyło się z usposobieniem bohaterów, i przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jak ja to teraz mam niby rozegrać. Od tamtej pory ostrożniej podchodzę do wszelkich ingerencji w poczynania cudzych postaci.

      Usuń
    8. Podpisuję się pod ostatnim akapitem Fallen Angels. Sama raczej należę do tych autorów, którzy zazwyczaj zaczynają wątek jedynie nakreślając sytuację i robię to z jednego głównego powodu — nie mam przecież pojęcia jaki jest zamysł drugiego autora i nie chcę wchodzić w jego kompetencje w prowadzeniu postaci. Taki jak to nazwaliście "bezosobowy" wątek daje drugiemu autorowi możliwość wpasowania się w realia i określenia jak jego bohater chce się zachowywać. Dla mnie bowiem jedną z najgorszych rzeczy jest właśnie sterowanie postacią innego autora (nie mówię tutaj o pociągnięciu za rękę i ucieczce czy podobnej rzeczy), ja jestem na to całkowicie uczulona.

      Usuń
    9. Chyba się nie zrozumieliśmy. Moje słowa nie dotyczyły użyczania drugiej postaci do wykonania danej akcji. Miałam raczej na myśli sytuację, w której pierwszy post nawiązuje do drugiego bohatera, np. Ta chwila nieuwagi pozostałych, pozwoliła mu na dokładniejsze przyjrzenie się osobie, która właśnie weszła do pomieszczenia. [Opis subiektywnych wrażeń naszego bohatera]. Nie jest to kierowanie czyjąś postacią, a jedynie nawiązanie pośredniej interakcji między jedną osobą a drugą.
      Fallen - naprawdę? Szczerze powiedziawszy ja nie pamiętam długich kart na onecie. Opowiadania - owszem, ale nie karty. Swoją drogą przymusowe pisanie przynajmniej jednego, porządnego postu na dwa tygodnie, miesiąc, było czymś bardzo rozwijającym. Chyba własnie dzięki temu nauczyłam się tworzyć poprawne wypracowania w gimnazjum. He.
      Wątki fantasy są strasznie spłycane. Kurde, też mnie to irytuje. Czasami mam wrażenie, że ciężko wymyślane przez administrację realia są jedynie... sama nie wiem po co. I to nie ignorancja ze strony założycieli bloga a użytkowników. Często fabuła sprowadzana jest do obyczajówki (typowe romanse, spotkania w oczywistych miejscach). Nie mówię, że to źle, bo jasne - każdemu przyda się taki wątek, ale tak dla odmiany można by poszaleć z samą ideą danego bloga.

      Usuń
    10. Znaczy, ja pisałam o przypadku, w którym w rozpoczęciu chodzi o bardziej skomplikowaną akcję, w której postać współautora gra ważniejszą rolę. I tutaj raczej problem wynika z niechęci do pisania pierwszych komentarzy innych ludzi; powiedzmy, że autor prosi mnie, żebym zaczęła, bo jemu się nie chce, a że ja nie do końca wiem jaki on miał plan, piszę to jedynie coś sugerując i na coś wskazując, więc i tak on musi w odpisie wykonać pierwszy ruch. Jak zawsze jest sterta różnych przypadków i pewnie każdy z nas myśli o innym.
      Naprawdę. Uściślę tylko, że długa karta to pojęcie względne, więc jest spora szansa, że myślimy o czymś zupełnie innym, ale porównując karty z którymi się stykałam (i jakie pisałam) wtedy, a z którymi się stykam teraz - tamte były dużo dłuższe. Ale raczej to czysty przypadek i kwestia tego na jakie blogi trafiałam, bo ostatnio przeglądałam kilka grupowców i jednak o krótkie karty było tam trudniej niż o dłuższe.
      Jeszcze co do fantasy, oprócz pomijania przez autorów możliwości, które dają realia, nagminnym zjawiskiem jest zapominanie o tym, że nadprzyrodzone moce, bycie kimś wyjątkowym itd powinno mieć jakiekolwiek konsekwencje. Zwyczajne zmęczenie przez używanie mocy, błędy popełnione przy nauce których konsekwencje ciągną się za bohaterem po dziś dzień, wykorzystywanie postaci przez innych etc. No i pomijanie faktu, że i taakie niesamowite postacie mają wady. I moje ulubione XYZ jest najpotężniejszy w wiosce. Okej, niech sobie będzie, ale żeby miało to jakikolwiek, chociaż najbardziej banalny powód...

      Usuń
  10. To ja poruszę kwestię nowego szablonu. Ogólnie rzecz biorąc - kolorystyka jest super, ale... no, na tym pochwały się kończą. Mam kilka uwag:
    a. Na Mozilli napis "Spisownik" się rozjeżdża.
    b. Ramka po najechaniu na nazwę strony zasłania częściowo napis, wygląda to dość nieestetycznie.
    c. Słowa w stopce, np. "Autor:" są napisane tym samym kolorem, co tło. Zlewają się więc.
    d. W przypadku postów nie zastosowano marginesów, więc tekst dokładnie od prawej do lewej pokrywa stronę. Widać to w zakładce wyczekiwany powrót na przykład, wygląda okropnie.

    Nie mówię już o tym, że szablon zupełnie nie jest dostosowany do mojej rozdzielczości, a profesjonalne szabloniarki powinny już umieć dopasowywać takie rzeczy. Noale, to można wybaczyć. Ogólnie widzę potencjał w autorce, która robiła wystrój, dlatego jestem zdziwiona powyższymi niedociągnięciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podbijam, niepraktyczne i niewygodne menu.

      Usuń
    2. Jako autor szablonu odpowiem.
      a. uwaga co do napisu została zwrócona i zostało to poprawione, ale jeżeli nadal w Twojej rozdzielczości coś nie gra to jestem zaskoczona, bo powinno być już ok.
      b. nie powinno zasłaniać napisu, bo kolory dość znacząco się od siebie różnią, ale tu także znaczenie ma przeglądarka, wyświetlacz i tym podobne. Kwestia estetyki to już rzecz gustu.
      c i d. poprawione.

      Menu będę bronić, bo zasięgałam rady w jego sprawie i profesjonalne szabloniarki uznały go za pomysłowe i nie zauważyły w nim nic niepraktycznego i niewygodnego.

      Nieprofesjonalny Karzeł

      Usuń
    3. b. dopiero zrozumiałam o co chodzi. I tu może pojawić się delikatny problem, przesunę ramkę jeszcze trochę, ale u mnie jest to aż za daleko w prawo (więc sądziłam, że powinno być dobrze), co zapewne wygląda równie źle jak najeżdżające na menu.

      Szablon dostosowany do Chrome'a i Safari, co zostało napisane na głównej stronie - w innych przeglądarkach ma prawo działać nie do końca dobrze. Nie każdemu dogodzisz.

      Usuń
  11. W odniesieniu do pytań Fallen Angels
    Cz.1.

    Co najbardziej lubicie w wątkowaniu i pisarstwie ogółem?
    Nawet nie wiedziałam, że to takie trudne pytanie. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że możliwość poczucia innej rzeczywistości (pisuję głównie wątki fantasy i historyczne), ale to jest akurat wspólne także dla pisania opowiadań czy powieści. A czemu lubię wątkować; pisać na blogach grupowych? Bo tutaj opisywana historia jest niejako żywa, bo nie mogę w niej wszystkiego przewidzieć i nie na wszystko mam wpływ, jest więc bardziej prawdziwa. Poza tym, na blogach można pozwolić sobie na eksperymenty – ze stylem, narracją, formami opisu i charakterem postaci. Wielkim plusem jest też kontakt z ludźmi – na niektórych blogach ogranicza się on do ustaleń przed wątkiem, ale znajomości z innych przeobraziły się w realne koleżeństwo, czasem przyjaźń.
    Poza tym, lubię to, że pisanie, a zwłaszcza wczuwanie się w postać i douczanie się, by zrobić to wiarygodnie, zmienia ludzi (przynajmniej mnie), pozwala inaczej spojrzeć na świat i zacząć analizować także racje tych, którym normalnie nie dalibyśmy dojść do głosu.

    Jakie elementy uwielbiacie pisać, a jakie najchętniej byście pominęli?
    Może to źle się kojarzy, ale lubię pisać fragment o wyglądzie w karcie postaci. Tyle, że nie chodzi mi o opisywanie, jaka to moja postać jest cudna – z resztą prowadzę raptem jedną kobietę, moje pozostałe postacie to mężczyźni. Dlaczego to lubię? Bo kiedy wyobrażam sobie, jak moja postać wygląda, jak się porusza, jakim mówi głosem, mam wrażenie, że jest mniej „papierowa”, łatwiej przychodzi mi poczucie jej charakteru i – przede wszystkim – przeszłości, bo każda blizna ma swoją historię, powód, dla którego się pojawiła. Poza tym, uwielbiam pisać wątki z elementami akcji lub intrygi, takie nieraz trudne psychologicznie, ale za to z trudnym do przewidzenia zakończeniem. Oprócz tego, wielką przyjemność sprawia mi odnoszenie się do realiów – historycznych lub tych wymyślonych na potrzeby bloga, zagłębianie się w takie niuanse jak poglądy polityczne postaci, relacje społeczne, uprzedzenia rasowe w fantasy itd, mezalianse, różnica wieku itd.
    Co najchętniej bym pominęła?
    Rozmówki o niczym. Powitania. Nie wiem, czy coś jeszcze.

    Macie jakieś utarte wyrażenia, które wybitnie Was irytują (alabastrowa cera i owocowy zapach odżywki do włosów), albo zachowania postaci, przy których walicie głową w stół?

    Tak. Drobna ale zaokrąglona w odpowiednich miejscach – dlaczego postacie żeńskie dzielą się na drobne (ale zaokrąglone!) i chude (z czego wolę chude)? Nie twierdzę, że trzeba zaraz grać grubaskami, ale przecież jest tyle różnych typów sylwetki, a autorki ograniczają się do klepsydry. Co do zachowań – nie cierpię skurwysyństwa u facetów. Ktoś zresztą już nawet o tym wspomniał. Nie bardzo rozumiem, co w tym takiego fajnego, a takich postaci pojawia się naprawdę sporo. Oprócz tego, nie lubię postaci tak mrocznych i złych, że przez to albo pretensjonalnych (żeńskie) albo niemożliwych do poznania z karty (jedne i drugie).
    I jeszcze jedno! Acz to bardziej element kart postaci. Mianowicie wpis heteroseksualny lub homoseksualny itp. O ile ciekawiej byłoby, gdyby postać musiała najpierw zrobić rozeznanie, zanim zacznie kogoś podrywać :D Albo gdyby zaczęła flirt i źle trafiła!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cz. 2.

    I z drugiej strony, rzeczy, które najbardziej cenicie u współautorów, czy też po prostu zwracają Waszą uwagę i się Wam podobają?

    Lubię postacie, które mają w wizerunku kogoś o rzadko spotykanych rysach twarzy, fryzurze, etc. Lubię defekty u postaci – nie od razu blizna/oparzelina na pół twarzy, choć to też mnie nie zniechęca, ale takie „zwykłe” typu prawie niewidoczne rzęsy, albo (u postaci męskiej) postura chuderlaka i takie tam. Bardzo cenię, kiedy autor zdecyduje się stworzyć postać starszą, niż dwadzieścia parę lat, podobnie jak kiedy potrafi pisać wątek oparty na męsko-męskiej przyjaźni, albo romans (dowolna kombinacja) w którym zaczyna się właśnie od przyjaźni, a nie od „pierwszego wejrzenia”. Oprócz tego, lubię rozbudowane (ale ciekawe) karty, jakoś nie mogę przywyknąć do danych między kreskami.

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja zacznę inny temat.

    Jak długo już siedzicie na grupowcach? Jak dużo życia pochłaniają Wam blogi? Czy utrzymujecie ze współautorami kontakt w tzw. realu?
    Macie jakieś własne blogi z opowiadaniem (i czy możecie się nimi podzielić?)
    Za co najbardziej cenicie zabawę na grupowcach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na grupowce poświęciłam ogromną część swojego życia, bo aż 7 lat, a za dwa dni kończę siedemnaście, więc nietrudno doliczyć się, że trafiłam tu - totalnym przypadkiem - w wieku dziesięciu lat. Kiedyś blogi były dla mnie odskocznią od rzeczywistości, były drugim światem, w którym mogłam żyć, nie fizycznie, ale gdzieś tam moja dusza lewitowała pomiędzy szkołą, obowiązkami, mną, która nie miała w sobie nic fascynującego a światem, który sam kreowałam z postacią, która była częścią mnie, lepszą wersją mnie. Dziś od dwóch lat blogi to po prostu rozrywka, hobby, któremu poświęcam godzinę dziennie, czasem mniej, czasem wcale. Z perspektywy czasu nie żałuję tych godzin, które poświęciłam na blogowanie, bo była to nie tylko świetna rozrywka, ale też nauka pisania. Chciałabym, by blogi grupowe miały lepszą reklamę, by młodzi mogli odkrywać ten świat blogsfery bez krytykowania i wytykania palcami. Uważam, że powinny powstawać też blogi dla świeżaczków by mogli czuć się tam swobodnie, bo każdy zaczyna od składnia zdań ledwo-co i problemów z przecinkami. Ale to, co jest później, sprawia, że pisanie rozprawek, których w gimnazjum i liceum pisze się mnóstwo to nie takie znów wyzwanie.
      Nie, nie. Nigdy nie byłam zwolenniczką szukania znajomości w internecie, poza tym blogsfera to raczej miejsce do pisania, a nie zawierania znajomości. Kiedyś pisaliśmy tylko na temat wątków, dziś to studia, praca, obowiązki, narzekanie i mamy blogsferę jaką mamy, blogsferę pachnącą cebulą.
      Nie, nie mam blogów z opowiadaniami. Piszę tylko na swoim komputerze i chowam to gdzieś głęboko w ukrytych folderach.
      Za wolność. Za wolność kreowania postaci, choć niestety dziś postacie oryginalne są odrzucane, a sławą cieszą się te, które są wpisane w schemat. Nie zmienia to jednak faktu, że wolność kreowania postaci pozostała, a to, że niektórzy wciąż tworzą badboyów buntujących się przeciwk całemu światu, lub panie z czarno-białym zdjęciem i rodzinną tragedią (brak matki/ojca, ich śmierć, opieka nad chorą matką, odejście męża, samotna matka etc.) to już absolutnie ich sprawa. Poza tym, wiadomo, za naukę pisania, za emocje, które jeszcze czasem towarzyszą wątkom.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy specjalne blogi dla świeżaczków to dobry pomysł... zawsze jest to jakieś odsuwanie od reszty - ale przecież to nie byłoby jakieś obowiązkowe, można by pisać i tu, i na innych blogach, więc może to i dobry pomysł. Chociaż nie wiem, kto byłby gotów uznać samego siebie za potrzebującego przeszkolenia pisarskiego - w końcu wszyscy jesteśmy tu mistrzami literackimi, prawda? ;)
      Mnie się udało poznać "na grupowcach" kilka osób, z którymi utrzymuję kontakt poza blogami. Myślę, że trzymanie z tymi "swoimi" na grupowcach ma i dobre, i złe strony: niby czujesz się pewniej, jak masz kogoś znajomego i nie musisz się wkupiać, ale... no właśnie, powraca temat wałkowany wszerz i wzdłuż: tworzą się klany, w które jest ciężko - a właściwie niemożliwością - się wbić, co zniechęca nowych autorów.
      Nie rozumiem, co jest złego w tworzeniu postaci, które wymieniłaś... ktoś lubi wytapetowaną blondi, która ma fiu-bździu w głowie, ktoś woli chłopaka, który zajmuje się chorą matką... z tej pary wolę już pisać z tym drugim, bo to po prostu bardziej zajmujący temat - taki prawdziwy. Ale, jak mówię - co kto woli, w sumie z każdym można stworzyć ciekawy wątek :)
      Dzięki wielkie za odpowiedź! :D

      Usuń
    3. Jasne, przecież nikt tu nie mówi o odsuwaniu od reszty. Nie chodzi tylko o naukę pisania, ale też zapoznanie się z niepisanymi zasadami blogsfery, dlatego najlepiej gdyby pisali i tu i tu. Chodziłoby też o to, że pisząc nawzajem ze sobą mogli by się wzruszać tym, czym my się wzruszaliśmy x lat temu - teraz autorzy są o wiele bardziej wymagający i pewnie nie zadowoliliby się prostymi romansami, które kiedyś dla nas były takie elektryzujące.
      Dokładnie, dobrze jest mieć blogowych znajomych, ale te słynne kółeczka adoracyjne naprawdę odstraszają. To tak, jakby wejść na imprezę, na której nikogo się nie zna, jedna osoba podejdzie i zagada, ale większość tego nie zrobi i będzie siedzieć i patrzeć, w nadziei, że pojawi się jakiś ich znajomy. Czasem te kręgi są chętne na nowe osoby do rozmów, w większości nie.
      Prawdziwy, nieprawdziwy, ja (już mnie samą irytuje te stwierdzenie, ale posunę się do użycia go jeszcze raz) siedząc już tyle lat na blogsferze mogę wymienić typy postaci, z którymi pisać nie potrafię. Może to przez mój charakter, zawsze szukając wątków szukam postaci kontrowersyjnych, postaci innych, z charakterystycznym wizerunkiem, z kartą, która utkwi mi w pamięci Pisząc z osobami zamkniętymi w schematach mam wrażenie, że już to pisałam i to nie raz, nie dwa, a tysiąc razy. No ale też nie można oczekiwać wyjątkowości od każdej postaci, wiadomo.
      Również dzięki za odpowiedź! :)

      Usuń
    4. Kurczę. Z tego wynika, że trafiałyśmy na zupełnie innych autorów i mamy zupełnie inne pojęcie zamkniętego schematu :D Mnie się wydaje, że rzadziej pojawiają się właśnie te typu samotna matka, opiekujący się brat/syn. Często za to spotykam gości typu nienawidzący ludzkiego gatunku młody przystojniak, któremu papieros z ust nie wychodzi, albo rozpijaczona laska z wizerunkiem Taylor Momsen. Ale to może dlatego, że bywałyśmy na różnych blogach :) I może mamy różną wizję innej czy też ekscentrycznej postaci.

      Usuń
  14. Przyszłam tutaj, bo nie wiem kto inny mógłby mi odpowiedzieć na to pytanie. A jest to w końcu zakładka stworzona do dyskusji.
    Moje pytanie to: mógłby ktoś wytłumaczyć mi fenomen blogów, które ostatnimi czasy coraz częściej się pojawiają? Chodzi mi o blogi typu: zostań psem, zostań kotem, i pisz dziwne wątki nie jako wątki, ale jako notki na blogu! Od razu mówię: jeśli takie blogi są i ktoś na nich pisze bo to lubi to ok, niech robi to dalej, na zdrowie! Chodzi mi o sam fenomen czegoś, czego jako wieloletnia blogerka nie potrafię zrozumieć - pisanie wątków w tak dziwny sposób. Może to jakaś nowa moda czy coś? Ktoś potrafi mi wyjaśnić o co w tym chodzi i dlaczego jest coraz bardziej popularne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście nie przepadam za tego typu blogami, bo to po prostu nie moje klimaty. Mimo to jestem w stanie zrozumieć ich autorów. To przecież jedynie kwestia upodobań, jak mi się zdaje - niektórzy lubią pisać romanse, inni prowadzą tylko panów, a jeszcze innych bawi wątkowanie zwierzętami.
      Mnie zupełnie to nie odpowiada, ale każdy ma prawo do własnych upodobań.
      A co do "systemu notek", to zdaje mi się, że nie jest to aż tak świeży wymysł i funkcjonuje już od jakiegoś czasu (jeśli się mylę, proszę mnie poprawić, bo jednak nie trwam w blogosferze tak aż długo).

      Usuń
    2. *aż tak długo

      Usuń
    3. Jeśli moja wiedza o historii grupowego pisania na rodzinnym podwórku mnie nie myli, od takich blogów zaczynała się moda na grupowce na onecie, jeszcze zanim zaczęły się pojawiać inspirowane Lostami wyspy i szkoły. Później, zamiast na blogspot, sfory, stada i inne przeniosły się na fora i teraz wróciły do blogowej formy.

      Usuń
    4. * rodzimym. Autokorekta nie zna połowy słów </3

      Usuń
    5. pierwszy blog to bylo chyba fantasy animals/creatures, stare dobre czasy [*], dobre 8 lat temu, może nawet 10, łezka w oku ;)

      Usuń
    6. I naprawdę takie blogi już były? Jestem w szoku. Blogi grupowe na onecie (swoją drogą bardzo tęsknię za rankingiem polecanych blogów i notek, to było super) obserwować zaczęłam prawie 9 lat temu, a jakoś po roku w końcu dołączyłam. I nie pamiętam żadnego z notkami zamiast odpisów pod kartą.

      Usuń
    7. To jest zwyczajnie niemożliwe. Odpisy pod kartą pojawiły się może z (maksymalnie!) cztery lata temu na masową skalę - rok przed tym, jak onet "upadł" i trzeba było przenieść się na blogspota. 9-10 lat temu, kiedy zaczynałam były właśnie takie zasady pisania. Nie robiono kart nawet, tylko albumy, a czasem pojawiały się również fora połączone z blogiem, gdzie tworzyło się oddzielne blogi dla swoich postaci. Magia.

      Usuń
    8. Jakim cudem? Dołączyłam do pierwszego bloga z 7 lat temu, i odpisy były jako komentarze. Nie mam pojęcia gdzie te w formie opowiadań Waszym zdaniem były.

      Usuń
    9. Bez przesady, komentarze nie pojawiły się maksymalnie cztery lata temu, bo sama bloguję od sześciu i tylko w ten sposób pisałam. Po prostu przyjmijmy do wiadomości, że przebywaliśmy w tym czasie na różnych blogach z różnymi zasadami.

      Usuń
    10. Jestem na grupowcach od 2007/2008 roku i bzdurą jest to, że ponoć odpisy w komentarzach pojawiły się jeszcze maksymalnie 4 lata temu, ponieważ ja już we wspomnianym czasie pisałam tym sposobem i był on normą na każdym blogu w polecanych na onecie.

      Usuń
    11. Ja na grupowcach zaczęłam bywać jakieś 10 lat temu. Sama prowadziłam swego czasu jednego z najpopularniejszych (chodź nieco dziwnych) blogów. Owszem, były albumy zamiast kart postaci, ale mimo wszystko wątkowanie odbywało się pod zdjęciami właśnie. Posty również były chętnie pisane oczywiście i była to bardzo fajna odskocznia, chociaż i tak najbardziej oblegany był pokój na FlashChacie.

      Usuń
  15. Popieram przedmówczynię. Swoją przygodę z wątkami zaczynałam około sześć lat temu i nie przypominam sobie, abym tworzyła odpisy innym systemem, niż tym z komentarzami.

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja tam pamiętam (i bardzo miło wspominam) tzw. serie opowiadań, gdzie każdy tworzył blog dla swojego bohatera, było forum i blog główny z informacjami o nowych notkach i cała reszta retro rozwiązań :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego takiego sobie nie przypominam... Kiedy to było?

      Usuń
    2. Okres onetu/for (tworzono blog na onecie, do tego robiono forum, a do forum przypięte były oddzielne blogi postaci, przy czym każda postać miała jeszcze swoje "podforum", o ile się nie mylę) przypada na gdzieś na 2008/9. Też to miło wspominam.

      Usuń
    3. W 2006 roku, kiedy zaczynałam, takie rozwiązania już były, a skończyły się koło 2010 ;)

      Usuń
  17. Czy ktoś może wie jak wygląda sprawa blogów grupowych za granicą? Chciałabym poćwiczyć język i chętnie bym coś poczytała. Tylko, że nie wiem jak je znaleźć. I zastanawiam się czy istnieją one w UK/USA w takiej formie jak u nas. Czy może za granicą prowadzi się podobne rozmowy tylko na forach? (Bo na takowe już dużo łatwiej było mi trafić)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam tylko, że ktoś mi kiedyś pokazywał taki blog grupowy niepolski i że on był na tumblrze, co jest dosyć zaskakujące. Ale nic prócz tego tumblra nie pamiętam, no i nie bardzo mogłam wtedy ogarnąć, jak to tam funkcjonuje.
      Zapytam jeszcze :)

      Usuń
    2. http://itinerarium-maraudentium-rp.tumblr.com/
      http://grease-rp.tumblr.com/
      http://thespookshow-rp.tumblr.com/

      Usuń
    3. Na tumblrze w tagach 'rpg', 'lsrp' czy 'literate rpg' znajdziesz tego całą masę. Polecam blogowanie na tumblrowych erpegach.

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi :D Już wiem dlaczego niczego nie znalazłam, szukałam raczej na blogspotach, olewając wszelkie tumblry, bo jakoś w głowie mi się nie mieściły blogi grupowe tam. Będzie co czytać, jeszcze raz bardzo dziękuję :D

      Usuń
    5. A czy ktoś orientuje się może, jak jest na wschodzie Europy? Rosja, Białoruś, Ukraina? Marzy mi się znaleźć jakiś ichni grupowiec i poćwiczyć rosyjski :P Tylko czy coś takiego u nich w ogóle istnieje..?

      Usuń
    6. Widziałam na tumblrze rosyjskie erpegi, polecam szukać w tagach po rosyjsku lub 'russian rp', 'russian rpg',

      Usuń
    7. O, dzięki za podpowiedź :D

      Usuń
  18. Zastanawiałam się, czy nie poruszyć tej kwestii w zakładce Dodaj pomysł, ale uznałam, że tutaj prędzej uzyskam opinie odnośnie mojego projektu. Na blogach grupowych raz za razem można spotkać osoby o niebagatelnej umiejętności wyrażania siebie poprzez słowa, a co za tym idzie - umiejętności pisania. Niektórzy zamieszczają adnotację, że zajmują się tym od dłuższego czasu (na grupowcach lub własnych blogach, choć to drugie występuje rzadziej). Stąd też narodził się mój pomysł, by założyć swoisty kącik literacki, na którym wszystkie osoby, które mają opory, wstydzą się oraz pragną szkolić swój warsztat będą mogły publikować teksty literackie. Zależy mi na tym, by było to miejsce, gdzie młodzi autorzy oraz starzy wyjadacze mogli wspólnie rozwijać swoje umiejętności, jednocześnie zasięgając opinii innych (również konstruktywnej krytyki, która także jest motywująca i zwraca uwagę na wiele aspektów). Na blogu tym figurowałyby głównie oneshoty, przynajmniej na razie - łatwiej jest zapoznać się z autorem czytając jego jednoczęściówki, niż obszerne opowiadanie. Ponadto chciałabym, by na stronie funkcjonowały także prompty (dla niewtajemniczonych - są to słowa, zdjęcia lub inne formy propozycji, które kierujemy do autorów w celu inspiracji. Zadaniem autorów jest ustosunkowanie się do wskazanego tematu), które pomogłyby w rozwoju pisarskim na wielu płaszczyznach. Myślę również o konkursach na najlepszy tekst czy typowaniu autora miesiąca, co myślę, że dla każdego, kto odważył się publikować byłoby dużym osiągnięciem i motywacją do dalszej pracy. Pragnę założyć taką stronę na Blogspocie, ponieważ z opinii innych wiem, że perspektywa pisania na forum niektórych po prostu przytłacza i odstrasza. Publikowanie na platformie, którą się zna (chociażby ze względu na prowadzone wątki) jest przyjemniejsze. I tu kieruję swoje pytanie - czy według Was (jako potencjalnych współautorów lub po prostu osób piszących) należałoby coś dodać, zmienić lub poprawić w celu zwiększenia funkcjonalności i atrakcyjności takiego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zapytam inaczej - czy autorzy blogów grupowych są odpowiednim targetem do kierowania w ich stronę powyższego pytania. W żaden sposób nie neguję faktu, iż wspomniani autorzy lubią pisać, to oczywiste, biorąc pod uwagę ilość prowadzonych wątków, ale warto dojrzeć jak szwankuje pisanie postów na wielu grupowcach - właściwie są to przypadki odosobnione. Dlatego chyba należałoby się zastanowić, czy Twój pomysł (swoją drogą, całkiem ciekawy) miałby rację bytu. Skoro zamieszczanie opowiadań na blogach o dobrowolnie wybranej tematyce sprawia trudność (także ze względu na ograniczenie czasowe), to czy potencjalny autor znalazłby chwilę, by naskrobać cokolwiek także dla konstruktywnej krytyki, która z pewnością w pewnym momencie przestanie taką być? Nie wiem. Pomysł zacny, a czy wykonalny...?

      Usuń
    2. Myślę, że Mia skierowała tego posta do autorów z blogów grupowych z tego względu, że wypowiedziała się na Spisowniku, gdzie zagląda właśnie takie grono odbiorców. Pomysł sam w sobie bardzo mi się podoba i myślę, że miałby szansę na realizację. Co do komentarza anonima - często pomysły na wpis fabularny nie pasują do postaci, którą prowadzimy. Nie napiszesz one shota o starości, jeśli twoja postać to licealista. Chyba, że z innej perspektywy, ale to również byłoby odejście od bohatera. Zbliżają się wakacje, a dla niektórych już one trwają i myślę, że wiele osób znalazłoby wtedy czas na pisanie, zwłaszcza jeśli naprawdę chce coś zrobić w tym kierunku.

      Usuń
    3. A nie powstał już taki blog? Byli prozaicy/prozaicy piórem, pamiętam.

      Usuń
  19. Czy zna ktoś jakieś godne polecenia fora rpg?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://seven-kingdoms.forumpl.net/- odpisy są dobrze napisane, staranne i długie, choć pojawiają się powoli. Administracja się przykłada, dba o fabułę i graczy oraz da się z nią dogadać. Gram od pół roku i polecam.

      Usuń
    2. podsyłam aktywne fora + krótkie opisy, różne tematyki, dla każdego się coś znajdzie ;)

      atarashii - bardzo rozbudowany autorski świat fantasy, magia, starożytne smoki, spoko mechanika, forum istnieje od kilku lat

      the city of seven wonders - miasteczko z niezwykłymi mieszkańcami (zmiennokształtni - wilkołaki, kojotołaki, hienołaki; łowcy; szamani), raczej sl, forum świeże, ale aktywnych tam nie brakuje

      dysharmonia - wilczy sl, mamy do wyboru jedną z kilku watah lub samotników

      lucid dream - mamy czasy przyszłe, młodzi ludzie zostali zaatakowani przez przez nieznaną chorobę w typie grypy, prowadzącą do mutacji płodów, nazywani byli czarnokrwistymi, dzieci ze zwierzęcymi atrybutami... jest też szkoła, szkoła dla elity i śmietanki towarzyskiej, do której sprowadzone zostały dzieciaki z marginesu społecznego, owi czarnokrwiści, którym szkoła spłonęła i nie mieli gdzie się podziać. mamy więc zderzenie dwóch światów ludzkiej elity i wyrzutków, odmieńców, typowy szkolny sl

      herbia - świat fantasy, jest magia, są rasy rodem z lotr, bogate opisy, aktywność nienajgrosza

      miasto ziggurat - bogaty świat steampunk, obszerne opisy w wadamekum, rozbudowana mechanika gry

      leviathan - jedno ze starszych takich for, posiada mnogośc ras, forum nastawione na storytelling, niż na mechanikę, można sie nastawić na rozgrywkę w klimatach średniowiecza, jest i magia

      mortis - forum o tematyce potterowskiej, większosć akcji dzieje się w Hogwarcie

      virus - kilka ras do wyboru, w tym anioł i android, świat po apokalipsie, odległa przyszłość, utopijne miasto psujące się od środka, czas wojny, akcja dzieje się w Japonii

      król lew - pbf na podstawie króla lwa

      Usuń
    3. atarashi - www.atarashii.pl
      the city of seven wonders - www.flagstaff.wxv.pl
      herbia - http://herbia.cba.pl/

      Usuń
  20. Ja z kolei mogę polecić coś z typowych second life'ów. Akcja rozgrywa się w San Francisco. Administracja od czasu do czasu urozmaica rozgrywkę ciekawymi wydarzeniami grupowymi, a gracze zawsze są, większość zresztą bardzo serdeczna i otwarta na nowych graczy. Forum trzyma się już 2 lata. Mianowicie zapraszam na By The Bay.

    A jeśli ktoś lubi klimaty HP, ale poza Hogwartem i nie przeszkadzają mu lata 1950 to polecam bardzo Morsmordre. Forum jest dopracowane, a użytkownicy grają na dobrym poziomie. Ale uwaga na realia, przed zapisem warto dokładnie zapoznać się z tematami, ponieważ nie wszystko zgrywa się z kanonem, jest też dużo rozszerzeń a propos tego, o czym się u Rowling nie mówiło. Dodatkowo karty postaci są sprawdzane skrupulatnie, więc trzeba się przygotować ma długie oczekiwanie na akceptację.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Orientuje się ktoś, gdzie mogę znaleźć forum, na którym mogę popisać jako bohater marvelowskiego uniwersum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy fora działają, ale z tych o których wiemistnieją dwa w realiach opartych o komiksy:

      1. The Avengers
      2. Justice League (DC Comics, ale mimo tego wrzucę)

      Usuń
  23. Pamiętacie może taką akcję "dodajemy się na istniejący już od jakiegoś czasu grupowiec, zamiast zakładać kolejny"? Co myślicie o jej powtórzeniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest parę blogów, na które można by się zapisać. Przykładowo blog na podstawie Igrzysk Śmierci, Pieśni Ognia i Lodu czy nawet więzienie. Po co tworzyć coś nowego, skoro nie umiemy utrzymać przy życiu tego, co jest.

      Usuń
    2. Widzę, że dzisiaj sporo osób publikowało się na VA, może to wykorzystać? :D

      Usuń
    3. Też mi się upatrzył VA... ktoś jeszcze ma ochotę uderzyć? ;D

      Usuń
    4. Nie. VA ma prawdopodobnie najgorsze postacie. NYC ostatnio odrobinę się poprawił pod tym względem, ale nadal... meh. Brakuje jakiegoś porządnego bloga z dobrymi autorami :<

      Usuń
    5. Dobrymi autorami? Masz na myśli tych wszystkich, którzy znikają po napisaniu karty albo odpisują po upływie paru miesięcy? Tak, są tacy doskonali w porównaniu z tymi pfe, którzy niby mają najgorsze postacie, a jednak umieją stworzyć długoterminowy wątek.

      Usuń
    6. Jaki to jest 'dobry autor'?

      Usuń
    7. Ja jestem dobrym autorem (dobrą autorką), więc reszta nim nie może być, bo nie jest mną. Proste i logiczne.

      Usuń
    8. Dobry autor to taki, który umie pisać. Nie mam nic przeciwko czekaniu na odpis, jeśli jest na co czekać. Może ty zadowalasz się byle czym, byle często, ale nie każdy musi być jak ty.

      Usuń
    9. mały książę16 sierpnia 2016 15:26

      Dlaczego autorzy tak szybko znikają?, pozwól, że odpowiem, opierając się o własne doświadczenia. Być może tracą zapał albo po prostu czują się rozczarowani? Nie uważam, bym była "super autorką", ale mam swój poziom i podobnych umiejętności wymagam od drugiej osoby, a skoro coś nie spełnia moich oczekiwań, dlaczego nadal mam w tym tkwić? I może to dziwne, ale wolę czekać kilka tygodni na odpis niż dostać krótką odpowiedź z literówkami, błędami, na które wielu mogłoby przymknąć oko, ale dla mnie są zwyczajnym brakiem szacunku wobec drugiego autora.

      Usuń
    10. ^^ Zgadzam się.
      Tutaj zupełnie nie chodzi o dzielenie autorów na lepszych, gorszych, godnych i niegodnych wspólnego pisania, bo ten poziom januszady nie powinien mieć na grupowcach racji bytu. Jednak jako osoba, dla której blogi są główną formą kreatywnej rozrywki, szanuję swój czas. Autorzy różnią się od siebie nie tylko zaangażowaniem, ale przede wszystkim umiejętnościami pisarskimi i kreatywnością przy wymyślaniu powiązań i wątków. Stawianie sobie nawzajem wymagań nie jest niczym strasznym i nie powinno być piętnowane. Podobnie jak szukanie bloga i grupy autorów, które w połączeniu zapewnią danej osobie to, czego oczekuje. Tego nie da się osiągnąć inaczej niż metodą prób i błędów, więc i nie da się uniknąć kończenia przygody z kilkoma blogami na napisaniu karty i kilkudniowej orientacji w terenie. Jeśli są na grupowcach autorzy, którzy napiszą wszystko i z każdym - super, tak trzymać. Jeśli są tacy, którzy muszą znaleźć swoje miejsce - też super, powodzenia w szukaniu, oby się udało. Miejmy dla siebie trochę wyrozumiałości, zwłaszcza w momencie, kiedy atmosfera zrobiła się trochę mniej toksyczna niż była dotąd.

      Usuń
    11. Szkoda tylko, że Ci "dobrzy autorzy", którzy (ja rozumiem i wiem i widziałam) de facto piszą ładnie, poprawnie, a czytanie ich odpisów to miód na serce, rzadko kiedy gdziekolwiek zostają dłużej. Gdybym miała czekać po dwa tygodnie za każdym razem - okej, nie ma problemu, nawet bardzo chętnie. Ale jak mam napisać komuś rozpoczęcie, czekać miesiąc, odpisać, czekać dwa, odpisać i nigdy się już nie doczekać nawet głupiego zdania "Przepraszam, nie mam czasu na bloga"... no przepraszam. To jest dla mnie brak szacunku wobec drugiego autora, a nie odpowiedź od kogoś, kto pisze z literówkami i błędami (takich autorów zresztą też unikam i nieźle sobie radzę, żal naszego wspólnego czasu na coś, z czego nie będę zadowolona, przez co finalnie albo zrezygnuję, albo będzie się to odbijać w odpisach). Ale ci piszący właśnie w ten sposób przynajmniej się starają i widać, że im zależy.
      Kilkudniowymi próbami bloga za to, za przeproszeniem, rzygam. Nie trzeba się zapisywać, żeby rozeznać się w tym, jacy autorzy są na blogu i jaki panuje tam klimat. Wystarczy poświęcić kilkanaście minut na przejrzenie kart, zakładek i komentarzy czy shoutboxa. Polecam wszystkim, to naprawdę działa, jeśli tylko się chce.
      Nigdy się z tym nie kryłam - nie znoszę olewactwa. Jako że piszecie z anonima (Mały Książę nie, widzę, ale nie kojarzę) nie mam pojęcia, czy zachowujecie się w ten sposób czy nie, więc nie bierzcie tego personalnie, bo niekoniecznie piszę o Was, ale dostaję świra, gdy ktoś się publikuje, ja się staram i wymyślam i dzielę tymi "ciekawymi powiązaniami" na które wszyscy są chętni, ale jakoś nikt się nie kwapi do ich wymyślania, ta osoba jest zadowolona, kwiatki i szczęście, a nagle znika z bloga bez słowa, bo inni jej nie pasowali. Klimat jej nie pasował. No rozumiesz, nie ma czasu napisać jednego zdania wyjaśnienia, taka zarobiona po uszy.
      O autorach postujących karty i nawet niekwapiących się odpisać na powitania nie mówię. Płakać mi się chce jak sobie pomyślę o tym, ile godzin zmarnowałam na takich ludzi. Po nic i na nic.

      Powtarzam, to jest dla mnie brak szacunku.

      Usuń
    12. Poza tym, "szanuję swój czas"; dzięki, ale chciałabym szacunku też swojego.
      Swoją drogą, nie żal Wam tych wszystkich postaci, które poszły w ten sposób do kosza?

      Usuń
    13. Nie ma nikogo dobrego na VA? Kiepsko, chciałam się zapisać i skoro nie będzie z kim pisać to nie warto.

      Usuń
    14. Skoro chcesz się zapisać to sama przejrzyj karty na VA, a nie sugeruj się opinią jednej osoby :) Sama zobaczysz czy chcesz się zapisać, czy nie. Poza tym, moim zdaniem, wcale nie ma tam najgorszych postaci, ale kto co lubi.

      Usuń
  24. Dobry wieczór! Czy ktoś orientuje się czy istnieje jakieś aktywne forum, gdzie można prowadzić rozgrywkę w realiach Metra 2033 (lub którejś części uniwersum)? Jeśli nie - z góry dziękuję za odpowiedź i poświęcony czas. Dodam jeszcze na koniec, że mile widziane są propozycje zastępcze, czyli - każde inne forum, którego świat przedstawiony wspiera się na post-apo czy dystopii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Forum nie znam, ale gdyby znalazły się ze 3 chętne osoby, chętnie poprowadzę sesję w tych realiach (gra przez gg).
      Gdyby ktoś był zainteresowany, zostawiam do siebie kontakt: 43940281.

      Usuń
  25. Nie wiem, gdzie konkretnie powinnam się zgłosić i napisać. Dyskusja na ten temat też się w sumie przyda, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że wywołam falę anonimów, bo o nich chcę porozmawiać.
    Nie rozumiem dodawania anonimowego komentarza na tym blogu i na jakimkolwiek grupowcu. Czy tutaj chodzi o zakładanie blogów, w którym nie znamy administracji? Bo ta opcja jest przydatna tylko w tej kwestii. (Której również nie rozumiem, ale to już inny temat. Wiele rzeczy nie rozumiem. Tak mam.)
    Jaki problem mają autorzy korzystający z dodawania komentarzy jako anonim? Przecież nic złego nie ma w pytaniu o bloga, którego nie ma, a chcieliby, by istniał. Ewentualnie poprosić o reaktywację jakiegoś, który był, a padł. Na co są komentarze anonimów, które do rozmowy nie wnoszą nic, prócz kilku niemiłych słów, negatywnych emocji i poczucia rozmowy z czymś nieokreślonym? Każdy ma swoje zdanie, to zrozumiałe. Tylko dlaczego autorzy mają problem, by się pod tymi swoimi przemyśleniami podpisać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypowiem się tylko w swoim imieniu, bo za innych nie mogę mówić. Pisanie z konta anonimowego zapewnia swoisty komfort, nie zamierzam ukrywać. Nie muszę się obawiać tego, że za zwrócenie uwagi na to, co mi się nie podoba, konsekwencją będzie zupełne wykluczenie mnie z wielu blogów, bo po prostu towarzystwu tam przebywającemu nie spodobają się moje uwagi. Autorzy bardzo emocjonalnie reagują na krytykę, nawet tą która nie jest skierowana do nich tak bezpośrednio, wywołując konkretną osobę. Możesz zobaczyć przykład tego w zakładce „Dodaj pomysł”. Przedstawię może taką szablonową sytuację w której łatwo wyobrazić sobie skutki podnoszenia krytyki, nawet uzasadnionej. Na niektórych blogach można zaobserwować, że połowa mężczyzn to homoseksualiści. Nie ma takiego trendu u kobiet, mowa więc stricte o facetach. I zazwyczaj to typ albo playboy’a, albo bardzo „dziewczęcego” typu, ale akurat ja nie o tym. Jak sądzisz, czy gdybym w zakładce Administracja, podpisując się swoim nickiem, z zalogowanego konta, zwróciła uwagę, że jest ich za dużo (oczywiście każdy autor ma dowolność, ale kierując się zasadą, że jednak 50% mężczyzn to nie są homoseksualiści i moim celem jest zachowanie realistycznego obrazu społeczeństwa), którykolwiek z autorów prowadzących geja na blogu chciał ze mną pisać? Albo na jakimś innym? Możemy gdybać, ale bardzo często efektem byłoby to, że mój nick już zawsze kojarzyłby się co najmniej paru autorom z homofonią. A nie zrobiłam tego złośliwie, tylko po prostu zauważyłam, że jest ich stosunkowo dużo. Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której po czymś takim gromy spadłyby na moją głowę bo ośmieliłam się odezwać.
      Autorzy bardzo lubią krytykować anonimy pojawiające się na Spisowniku, ale prawda jest taka, że piszą z zalogowanego konta tylko gdy się „bronią”, bo ktoś im coś zarzucił. Albo mają wrażenie, że są celem ataku. W zakładce „Dodaj pomysł” nikt nikogo nie wymieniał wprost, a jednak znalazły się osoby, które najwyraźniej uznały, że to słowa skierowane do nich. I śmieszne są zarzuty, że ktoś pisze z anonima. Proszę, ja to zrobiłam. Czy z tego powodu mój komentarz jest bezwartościowy i należy od razu, bez czytania wrzucić go do śmietnika, choć nikogo nie obraziłam ani nie skierowałam jakiejś fali nienawiści? Oczywiście niektórzy wykorzystują tą opcję by zaatakować bez skrupułów i zarzucić drugiego autora obelgami, ale warto zauważyć, że czasem są to komentarze zawierające konstruktywną krytykę, a ich autorom chodzi tylko o to, by nie zostać naznaczonym wśród danego autora i jego blogowych znajomych, bo zwrócenie uwagi nie zawsze oznacza, że nie ma się ochoty z tą osobą pisać, a jedynie nie jest się bezkrytycznym i widzi rażące zaniedbywania.

      Usuń
    2. Warto wspomnieć, że zniwelowania funkcji anonimowych komentarzy domagają się najczęściej ci, którzy nie mając nic na swoją obronę, jeżeli tak jak już wspomniano, mówimy o czymś, co nie jest reakcją na bezpodstawny zarzut i prostackie uwagi, odwołują się do odwagi, która wydaje się być idealnym kontrargumentem na wszystko, co zahacza o prawdę i w oczy kole.

      Usuń
    3. Pytam, bo po prostu nie rozumiem. Tutaj wejdę raz na ruski rok, przeczytam komentarze, które najczęściej określane są jako "gównoburza" i z tego, co zauważyłam pierwsze niemiłe epitety padają ze strony anonimów. Może dlatego, że właśnie nikt nie może do was przypisac autora i nie poniesiecie za to żadnych konsekwencji (oczywiście nie mówię tutaj o Bóg wie jakich karach, a raczej o wspomnianej sytuacji przez anonima z 14:33).
      Sama jestem osobą, która z tej opcji nigdy nie korzystała, a przywołując jeszcze przykład z męskimi postaciami homoseksualnymi, to uważam, że jest ich czasami faktycznie za dużo, ale też nikogo nie zmusze do prowadzenia innej postaci, niż chce. Z takimi autorami, chociaż mają inne staniwisko niż moje dogaduje sie całkiem nieźle i zdarza się, że powstanie wspólny wątek. Bo to wygląda na to, jakbyście wstydzi się własnego zdania, które pod nazwą "anonimowy" jesteście w stanie bronić, głosić i szerzyć.
      Mogę też się mylić, bo na spisowniku to raptem mój trzeci komentarz. Po prostu lekko się zdenerwowałam na jeden niezbyt kulturalny komentarz.

      Za to odpowiadając na komentarz anonima z 15:35 - ja się domagam, nie mam nic na swoją obronę, faktycznie, bo nie mam się z czego tłumaczyć. Przyszłam sobie, pewnie się czepiać, ale chcę tylko porozmawiać.
      Twierdzisz, że zalogowane osoby nie mają nic na swoją obronę, a wy macie raptem jedną i jest nią anonimowość. Wy też nie macie się z czego tłumaczyć, bo nawet nie można was do kogokolwiek przypisać.
      Do tego wyżej, co napisałam, to przyznaje się do błędu, trochę źle się określiłam - nie twierdzę, że każdy anonim racji nie ma, ale skoro twierdzicie, że coś tą prawdą jest, to co za problem przyznać się do swojego zdania? Przecież nigdy nie będzie tak, że cała blogosfera wytknie was palcami, nigdy z wami nic nie napisze, bo macie raptem inne zdanie niż oni.

      Usuń
    4. Widać, że blogosfery nie znasz.

      Usuń
    5. Przez kilka lat zdążyłam poznać. Jakoś nie czuję się wytknięta.

      Usuń
    6. Chan, daj sobie na wstrzymanie. I pamiętaj - od dziś jesteś wykluczona z blogosfery, bo nie piszesz homo wątków. Zrywam znajomością z Tobą *parsk* XD

      Usuń
    7. Człowiek tu chce sobie podyskutować, a tu leziesz z buciorami w rozmowę. Nawet nie potrafisz poprawnie napisać zdania, kombinatorko jedna

      Usuń
    8. A my dalej o problemie geja w kulturze blogowej? Już nawet nie wiem, co jest najbardziej złe i najgorsze jednocześnie - geje czy blogi o pieskach.
      Napiszę coś sensownego w wolniejszej chwili, bez obaw, w biegu stać mnie tylko na szyderę.

      Usuń
    9. Dawno, dawno temu w blogosferze…
      Żyło kilkoro autorów, którzy mieli potężny detektor bullshitu, nie mieli za to zwyczaju pisania anonimowych komentarzy. Zwracali więc uwagę na błędy merytoryczne w kartach (i tu podkreślam – błędy merytoryczne, nie miało to nic wspólnego z ocenianiem stylu autorów kart, wytykaniem niedopasowania kolorów do szablonu bloga i/lub personalnymi uwagami) i pobieżnie tłumaczyli, w czym leży problem lub odsyłali do źródeł. Wszystko było uprzejme, kulturalne i pisane w dobrej wierze, ale większości z tych osób współautorzy (jako zbiorowość, w której przepływ informacji – ze względu na osławione grupki – jest stosunkowo sprawny) przybili na czole pieczątkę „persona non grata”, a opinia chamów i krytykantów ciągnie się za nimi po dziś dzień, choć większość nie pojawia się na blogach od miesięcy.
      Ta historia ma bardzo prosty morał. Długi, ale jednocześnie prosty. Jeśli opublikujesz coś z zalogowanego konta, zostanie to przeczytane, przekazane dalej i siedem razy przeinaczone, najczęściej w taki sposób, żebyś właśnie ty wyszedł w tym wszystkim na kretyna lub prostaka. A już nie daj boże, żeby jeszcze na dokładkę wynikła z tego jakaś dyskusja, w której parę osób radośnie przejedzie się po twoim poście. Wtedy już nie jest istotne, czy pierwsza wiadomość miała jakikolwiek sens, bo ważniejsza będzie gównomżawka, która rozkręciła się później. I to ty, niezależnie od intencji, zostaniesz uznany za jej prowodyra, więc i twój nick stanie się od tego momentu nickiem kolesia, co chodzi po internetach, robi awantury i ma pretensje, kiedy go słusznie i konstruktywnie krytykują. Żeby znaleźć dziesiątki takich przypadków nie polecam czytać Schopenhauera, wystarczy przejrzeć aktualne i przeterminowane zakładki na Spisowniku.
      Odbiór jakiejś opinii lub propozycji nie zależy wcale od sensowności pierwszego postu, ale od tego, jak został skomentowany, a kiedy kilka pierwszych komentarzy składa się głównie ze słów „nie”, „było”, „głupie” i „niepotrzebne”, łatwo dopisać sobie, jak wpłynie to na osoby, które przeczytają całą dyskusję. W dawnych czasach – wstaw łzę nostalgii - mówiło się o niekarmieniu trolli, ale wtedy jakoś nie wspominano o tym, jak bardzo trolle potrafią wypaczyć wszystko, czego się tylko dotkną. Bo krytykantom naprawdę nie zależy na niczym innym niż potwierdzenie własnego przekonania, że grupowce skończyły się na Kill ‘em all, więc teraz najlepszą zabawą jest psucie zabawy innym. Takie Make Blogosfera Great Again.
      Z powyższego wynika jeden najważniejszy wniosek. Jeśli opublikuję anonimowy post i mnie zjadą, nikt nie będzie wiedział, że to był mój pomysł lub moja opinia. Nie rozniesie się więc po hermetycznym światku grupowców, że taka a taka głupia laska wpadła na wtórny pomysł i w swoim poście zrobiła jeszcze trzy błędy stylistyczne, no-ręce-opadają. Czy to źle świadczy o autorze, który pisze z anonima? Nie, to źle świadczy o środowisku, które jest tak pełne toksycznych współplemieńców, że ludzie gotowi do wykonania określonej ilości pracy na rzecz tejże grupy nie chcą być kojarzeni z własnymi deklaracjami, pomysłami i opiniami. To jest problem grupowcowej blogosfery, podnoszony niejednokrotnie przez różne osoby, ale nigdy nie udało nam się w dyskusji dojść do sensownych wniosków. Teraz zgadywanka, z jakiegoż to powodu wszystkie próby ogarnięcia tego burdelu wzięły w łeb….
      Na temat anonimowych hejterów nie będę się wywnętrzać, bo szkoda na to czasu, mojego i waszego. I nawet nie wchodźmy w próby udowadniania sobie nawzajem, że hejt i konstruktywna krytyka to dokładnie to samo, tylko urażona duma krytykowanego nie pozwala mu tego pojąć.

      Usuń
    10. Teraz z drugiej strony. Wyczytałam gdzieś na górze, że osoby piszące z zalogowanych kont używają tego faktu do nobilitacji, a więc właściwie robią sobie z niego tarczę przeciwko hejterom, bo one nie boją się mieć własnego zdania i odpowiedzieć na krytykę osobiście, nie jako anonim. Ale… co w tym złego? Źle się dzieje w państwie duńskim, jeśli podpisywanie się pod własnymi opiniami zaczynamy uznawać za coś niewłaściwego. Czy daje to przewagę nad krytykantami, którzy wolą zasłonić się anonimowością? Oczywiście. Tyle że ta przewaga nie jest zdobyta wbrew jakimkolwiek zasadom, natomiast wiara w regułę „jeśli jestem anonimowy, to mogę napisać wszystko i nikt się nie dowie, że to ja, huehue, wyżyję się za wszystkie czasy” to już przekroczenie nieszczególnie subtelnej granicy pomiędzy niechęcią do ujawniania się a nieujawnianiem się tylko w tym celu, by kogoś dojechać bez żadnych konsekwencji.
      Wielokrotnie apelowałam już o to, żeby zachować jakiś minimalny poziom wzajemnego szacunku, bo to wszystkim dobrze zrobi, a może i nawet wpłynie pozytywnie na cały grupowcowy światek. A naukę wzajemnego szacunku najlepiej zacząć od uświadomienia sobie, że tylko ludzi o bardzo twardych dupach nie obejdzie obrzucenie niewybrednymi epitetami. Głównie dlatego, że wszystkie już w życiu słyszeli. Teraz podstawowe pytanie – jakim trzeba być człowiekiem, żeby czerpać radość z, powiedzmy to sobie wprost, sprawiania, żeby inni czuli się jak gówno? Być może jesteśmy zgrają leniwych i przewrażliwionych malkontentów, którzy jeszcze do tego pozjadali wszystkie rozumy, ale proszę, błagam, namawiam… odrobina przyzwoitości. I pomyślunku.

      To jeszcze na zakończenie o tych nieszczęsnych homoseksualnych mężczyznach, bo nie możemy im jakoś dać świętego spokoju. Matko Boska Rozwiązująca Węzły, ta dyskusja jest tak stara, że zaraz trzeba ją będzie profilaktycznie raz w roku prowadzać do kardiologa. Teraz czas na szokującą tezę.
      To nie jeden jedyny element charakterystyki postaci jest problemem, ale oczekiwania autorów tychże postaci. Wszystkim poszukującym jedynie wątków z seksualnym napięciem polecam przerzucenie się na wątki indywidualne, a całej reszcie przypominam, że istnieje gigantyczna ilość potencjalnych relacji pomiędzy bohaterami i wszystkie te opcje czekają tylko, żeby coś z nimi zrobić. Ale to wymaga chęci z obu stron, bo w wątkowaniu skutecznie przeszkodzi zarówno założenie, że wątku z gejem nie ma nawet sensu proponować, jak i dokładnie to samo, ale w wykonaniu autora tegoż geja, którego życie w założeniu polega na byciu gejem. Świat tak nie działa.

      Besos.

      Usuń
    11. Nie skończyłam myśli, fcuk.
      To nie jeden jedyny element charakterystyki postaci jest problemem, ale oczekiwania autorów tychże postaci i przekonania współautorów. *

      Usuń
    12. Wszystko, o czym piszesz, jest sensowne i piękne, tylko z jakiej okazji miałabyś czuć potrzebę prowadzenia wątku z osobą, która ma na tyle niewiele rozumu, żeby piętnować Ciebie za jedną zasłyszaną gdzieś wypowiedź? Zdarzyło się, że wymsknęła mi się bezpośrednia ocena pod paroma kartami czy komentarzami, których oceniać się nie powinno właśnie przez wzgląd na piętnowanie ze strony autorów tychże i z tego tytułu gdzieniegdzie nie chcą ze mną gadać, ale dlaczego moja pedalska dusza ma z tego tytułu cierpieć? Nie rozumiem.

      Usuń
    13. Nie wiem, ale coś mi mówi, że ma to wiele wspólnego z tym, że ludzie są tacy i owacy, a czasem są jeszcze inni, więc różne rzeczy ich obchodzą i nie obchodzą?

      godless

      Usuń
  26. Podbiję tu z trochę innym tematem, nie w celu wywołania gównoburxy, tylko dyskusji, a mianowicie...
    Czy blogosfera, według was, jeszcze istnieje? Jak przystało na starego człowieka, przytoczę czasy onetu, kiedy wszystko tętniło życiem, ludzie pisali, byli zaangażowani, zwyczajnie CHCIELI. A teraz... Chyba się wszyscy zestarzeliśmy, co? Czasem czujemy impuls, chcemy wrócić, chcemy trochę pożyć innym życiem w innym świecie, ale to juz nie to samo, to pragnienie mija szybciej niż się pojawia. I serce łamie się na pół, gdy wracamy tu i... Nic tak na prawdę nie ma. Nikt nie robi nic, by młodzi mogli tu tworzyć. Blogosfera to zamknięty świat, do którego nikt spoza grona "wybranych" x lat temu nie ma jak trafić. Dla mnie to przykre, bo to przecież nie tylko rozrywka, ale tez świetny sposób na kreatywny sposób spędzenia wolnego czasu. Wszyscy młodzi, którymi tez kiedyś byliśmy (13,14 lat) zrażają sie szybko, bo starzy wyjadacze wytykają im każdy błąd i nawet jesli robią to z dobra myślą, to nie zawsze wychodzi dobrze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Muszę się zgodzić. Swoją przygodę z blogosferą zaczęłam w wieku dziesięciu lub jedenastu lat, co oznacza, że popełniałam masę błędów, prawdopodobnie w co drugim zdaniu, jak nie w każdym, jednakże nikt mi tego nie wytykał. Ludzie przyjęli mnie z otwartymi ramionami i pomagali przejść przez początki, dzięki czemu mogłam nauczyć się wielu rzeczy. Prawdopodobnie byłam zbyt młoda na blogowanie, bo co dziesięciolatka mogła wiedzieć o życiu, ale nikomu to nie przeszkadzało i w tamtym okresie miałam ogromną liczbę wątków, które pamiętam po dziś dzień, a minęło ładnych parę lat.
      Teraz ludzie są zamknięci, piszą z kilkoma wybranymi osobami i to im wystarcza. Gdy znajdą kogoś kto spełnia ich wymagania i angażuje się w wątek, chwytają się go, przy okazji odpychając innych (świadomie lub nie), ponieważ nie są im już potrzebni. Ludzie podobierali się w paczki albo pary. Niektórzy piszą tylko na jednym blogu, w dodatku tylko z jedną osobą i najwyraźniej nie zamierzają tego zmieniać. Rozumiem, nie jesteśmy już beztroskimi dziećmi, każdy z nas ma wiele obowiązków, ale nie na tym polegają blogi grupowe, a może powinnam użyć czasu przeszłego… Kiedyś potrafiliśmy tworzyć niesamowite i porywające historię, którym czasem daleko było do realizmu, ale właśnie w tym był sens. To był nas świat za szybą, kształtowaliśmy go tak jak chcieliśmy, a teraz skupiamy się na rzeczywistości i chcemy, aby wszystko było jak najbardziej prawdziwe. Kiedyś nie trzeba było ustalać wątku godzinami, one po prostu się tworzyły, pod wpływem impulsu. Teraz często piszemy scenariusze i to odbiera całą magie.
      Mogę się żalić, że to już nie jest to co kiedyś, ale to i tak niczego nie zmieni, gdyż takich dyskusji było wiele. Sama nie jestem idealna. Zdarzały się długie przerwy od blogowania, ale w którymś momencie znowu czułam to znajome uczucie, impuls, który wywiercał dziurę w moim umyśle, uświadamiając mi, że znowu chcę pisać, znowu chcę poszukać swojej idealnej historii, ale w pewnym momencie się wypalałam, tak po prostu, jednakże nie zawsze to była moja wina, często to druga osoba znikała i może to też wpłynęło na mój obecny sceptycyzm dotyczący wątków.
      Co do przyjmowania nowych osób, tutaj akurat nie mogę sobie niczego zarzucić, choć może brzmi to narcystycznie. Od zawsze byłam otwarta na nowych blogerów i przyjmowałam ich z wielką chęcią, próbując zachęcić do pisania i przedstawić wszystkie plusy związane z blogami grupowymi, przy okazji służąc pomocą przy problemach i niepewnościach. Z przykrością muszę stwierdzić, że te osoby i tak nie pozostawały z nami długo. Nie wiem czy to ich wina czy nasza. Zniechęcili się sami albo my nie spełniliśmy ich oczekiwań…
      Może zbyt długo już piszemy. Nie jesteśmy dziećmi, patrzymy na wszystko inaczej. Może staliśmy się zamkniętym kręgiem, nawet jeżeli tego nie dostrzegamy i bardzo tego nie chcemy. Od dawna jesteśmy grupką osób, która lubi pisać, ale nie robi tego z takim zapałem jak kiedyś. Trzymamy się tego co trwałe i znane. Nie szukamy już nowych rzeczy, bo sądzimy, że każdą historię już mamy za sobą i żaden pisarz nie może nas zaskoczyć. Trzymamy się jednej lub kilku opowieści, które nam wystarczają. Można nas porównać do wrednych, staruszek, które zadowalają się ciągłym jęczeniem, narzekaniem, a do szczęścia potrzebują tylko dobrze znanych rzeczy, tych które mają lata i dotąd ich nie zawiodły.
      Przydałby się blog, gdzie nie wytykalibyśmy sobie tak błędów, nie starali się popisać zdolnościami pisarskimi, ponieważ każdy z nas jakieś ma. Przydałoby się miejsce, gdzie młodzi mieliby więcej swobody, a my „stare wyjadacze”, moglibyśmy się odprężyć, rozluźnić i przestać dmuchać na każde zdanie, które napiszemy. Blog, na który zapisywaliby się ludzie z zapałem i chęciami oraz przekonaniem, że nie znikną z dnia na dzień, ale czy ktokolwiek z nas może zagwarantować to drugie? Zróbmy sobie rachunek sumienia. Z pewnością dojdziemy do wniosku, że nikt nie jest idealny, a jeśli znajdzie się osoba, która z czystym sumieniem powie, że bloguje od lat i jeszcze nigdy nikogo nie wystawiła…

      Usuń
    2. Cóż, z pewnością byłabym pełna podziwu i szacunku, ale wątpię, aby ktoś taki istniał. Wiele razy chciałam zaprowadzić jakąś rewolucję, ale nie jestem idealnym przykładem do naśladowania. Mam swoje za uszami, jak każdy, ale to nie zmienia faktu, że od bardzo długiego czasu tęsknię za pisaniem, jednakże nie mam gdzie się zatrzymać. Nie chcę się na siłę zapisywać na jeden z obecnych blogów, jeżeli nie czuję stuprocentowego przekonania, że chcę tam być i znajdę osoby, z którymi mogłabym stworzyć historię.
      Rozpisałam się, może na marne, może niepotrzebnie, ale uważam, że powinniśmy się zacząć wypowiadać, gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że coś się zmieni, bo zawsze może być lepiej. Niektórzy nie lubią zmian, wolą zostawić wszystko tak jak jest. Inni twierdzą, że nic nie da się zrobić, w pewnym stopniu również należę do tej grupy, jednakże wciąż drzemie we mnie dziesięciolatka, która pamięta dni spędzone na beztroskim pisaniu z szerokim uśmiechem na ustach, marzycielka, która wierzy, że może być dobrze. Nie wiem czy to co napisałam na sens. Nie planowałam tej wiadomości, wszystko przychodziło do mnie po drodze, zdanie po zdaniu, spontanicznie. Pewnie roi się tu od błędów, ale nie przeszkadza mi to teraz, nie zamierzam czytać każdego zdania milion razy i zmieniać najdrobniejszy nawet błąd.

      Usuń
    3. Dzięki za odpowiedź. Sama również pisałam pod wpływem chwili i wielu istotnych rzeczy nie ujęłam. Spodobało mi się twoje przyrównanie dzisiejszej blogsfery do staruszki. Narzekanie stało się modą. Jeden przebija drugiego w ilości obowiązków i ilości wolnego czasu. Shoutboxy to ściana płaczu na temat liczby obowiązków - mało kto dziś porusza tam temat wątków. Ja, osoba w klasie maturalnej, która wraca do domu o 19, jasno informowałam, ze w tygodniu nie mam czasu, więc odpisuję tylko w weekendy. O ile blogsfera była by piękniejsza, gdyby narzekanie stało się informowaniem...
      Sama, gdy zaczynałam, byłam trochę wytykana palcami. Trafiłam w środowisko 18-sto latków ja - 10-cio latka. Zawsze pojawiały się z tego tytułu jakieś przytyki, mniejsze czy większe. Jako wrażliwe dziecko zawsze było mi trochę przykro, że ludzie traktowali mnie z góry, ale z uporem maniaka pisałam dalej. Po latach już tego nie pamiętam, bo przecież w głowie mam już tylko dobre wspomnienia. Ostatnio, leżąc w łóżku, z perspektywą pobudki za parę godzin przenosiłam się w te miejsca, o których kiedyś pisałam. Mroźna Norwegia, gorące Los Angeles, szalone Las Vegas. Wszystkie te wspomnienia wciąż są w mojej głowie a blosferę traktuję jako dużą część swojego życia, bo gdy inni grali w LOL'a, WOW'a czy inne, ja pisałam.
      W blosferze brakuje osoby, za którą poszedłby tłum. Która NA PRAWDĘ chciałaby coś zmienić, nie tylko powierzchownie, ale zmodernizować całą blosferę. Zareklamować ją gdzieś, przyciągnąć nowych autorów, stworzyć bloga nie na chwilę, ale na miesiące. Jeśli mamy podnieść blosferę z kolan, to tylko dzięki pomocy młodych autorów, starzy już nic nie zdziałają - za bardzo zamknięci są w schematach, za dużo postaci i historii stworzyli i są zwyczajnie za starzy, żeby żyć tą blosferą tak jak kiedyś. Administratorki z mount-cartier - świetne dziewczyny i jako twórczynie bloga i prywatnie, V. jako bardzo zorganizowana i sumienna osoba - wybieram was na twórców nowej blogsfery hahah :D

      Usuń
  27. Może zrobimy sobie tutaj mały kącik "doceniania"? Są wg was jakieś postacie, karty, które mogą szczególnie się podobać i zasługują na zauważenie?

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja się pytam: Po co tworzyć dwa tysiące blogów z podobną lub wręcz taką samą tematyką? Mówię tu na przykład o takich typowych obyczajówkach. Czy to naprawdę taka różnica czy postać zamieszka w Nowym Yorku czy w Londynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym się podpisać pod tym pytaniem. Do wczoraj mieliśmy na blogach wielkie amerykańskie miasto, europejską stolicę i urokliwe miasteczko w Kanadzie. Każdy mógł wybrać sobie jaka wielkość mu najbardziej pasuje. I co? I powstaje Bristol, nie wiadomo po co. Najwyraźniej po prostu adminki miały kaprys.

      Usuń
    2. Uważam, że jeśli ktoś zamierza rzucać zdaniami takimi jak anonim powyżej, to mógłby się chociaż podpisać, ale tu wracamy do tematu anonimowego krytykowania, który jest niczym rzeka. Ja osobiście nie uważam Bristola za zły pomysł. Może i są miasta, Amsterdam, Nowy York. Blogi z długoletnim stażem, bezpieczne itd. Byłam na obydwóch, niestety zapisałam się dość późno. Autorzy są połączeni, mają ciasne powiązania, które boją się rozluźnić i oferują jedynie mało ciekawe relacje, a na coś interesującego, łamiącego schematy boją się przystać. Nowy blog pozwala stworzyć nowe relacje. Rozumiem, że ktoś może bronić oba te blogi, ale proszę się na mnie nie rzucać, bo każdy może mieć swoje zdanie. Ja nie zapisałam się na Bristol z braku czasu, ale gdybym miała go trochę więcej, wybrałabym nowy blog, a nie któryś z dwóch wyżej wymienionych. Taka jest moja opinia, a że czasami czytam spisownik, wiem że nie jestem odosobniona.

      Usuń
    3. Bristol jest minimalistyczny! Nie rozumiecie tego? Takiego bloga nam brakowało! Minimalistycznego, gdzie jest miejsce na autorską inwencję!
      Aczkolwiek naprawdę pojawił się tam taki komentarz, że brak jakichkolwiek zakładek = rozwijanie autorskich kreacji.

      I ja nie rozumiem idei zakładania pięciuset blogów na jedno kopyto. MC przeżywa rozkwit i nie widzę tam grupek, każdy pisze z każdym. Gdyby więcej osób wpadło na Amsterdam i NYC, to też ludzie mieliby z kim pisać, no ale po co dbać o starą zabawkę, skoro można mieć nową i szybko się nią znudzić.

      Usuń
    4. Może na początek naucz się składać zdania w taki sposób, aby ludzie Cię zrozumieli, bo nie mam zielonego pojęcia, co próbujesz przekazać.

      Usuń
    5. Najpierw naucz się posługiwać sarkazmem, ponieważ obecnie trzeba czytać twoją wypowiedź przynajmniej dwa razy, by zrozumieć o co chodzi. Poza tym może rozwiń to wszystko odrobinę? Każde zdanie jest z innej beczki i tak jak "Nie mam siły" nie wiem co chcesz przekazać... Pomijam fakt, że brak tam jakiejkolwiek składni.

      Usuń
    6. Nie pojawiają się nowe blogi - źle, jęczenie o coś nowego, bo na tych starych to się nie da pisać, bo to bo tamto.
      Pojawia się nowy blog - ale po co, są przecież stare, tam się zapiszcie.
      Ludzie, weźcie się w końcu zdecydujcie czego chcecie. I tak źle i tak niedobrze.

      Usuń
    7. Zgadzam się z anonimkiem z 17:04. Dyskusja jest troszkę bez sensu. Niech każdy się zapisuje na co chce i bawi tam, gdzie chce i tyle. :)

      Usuń
    8. Przydałyby się jakieś nicki, żeby poodróżniać anonimy. :D W każdym razie, z blogami miastami jest tak, że zawsze było ich jednocześnie po kilka, niczego na to nie poradzimy. Na szczęście blogi fantasy, gdy już się pojawią, również cieszą się przecież zainteresowaniem.

      Usuń
    9. Rozkwit? Nie nazwałabym rozkwitem kilku kart z pojedynczymi komentarzami. Owszem, grupek nie ma, są jedynie dwójeczki piszące o kotlecie.

      Usuń
  30. Bristol upadnie i wtedy niektórzy będą spokojni, prawda? Nie rozumiem, dlaczego ten blog to kij w oku, skoro dawniej mieliśmy po kilkanaście miast i wszyscy byli zadowoleni. Teksty o wspieraniu istniejących miast są idiotyczne. Wbicie się w istniejące już kółko wzajemnej adoracji, gdzie autorzy rzadko mają ochotę na wątek z kimś nowym (albo wcale) to męcząca sprawa. Starania nowej krwi idą zazwyczaj na marne; szybko traci zapał i oto posiadamy chociaż jeden powód, dla którego blogi upadają. Nie udawajmy, że tego nie widzimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starania nowej krwi? Możecie mnie teraz zjeść, ale mam na komputerze folder o nazwie "wątki nieaktualne", a w nim całkiem sporo rozpoczęć, na które nigdy nie doczekałam się odpowiedzi lub wątków, które zakończyły się na dwóch wymienionych komentarzach. Jeśli jedno na dziesięć z tych rozpoczęć kończy się faktycznie trwającym wątkiem, to się cieszę.

      Usuń
    2. A z kim autorzy na blogach, które trzymają się po kilka lat mają pisać jak właśnie nie między sobą? Nowe osoby się pojawia, propozycje na wątki się pojawia, odpisy też się pojawiają, to, że autorzy znikają bez słowa z bloga i zostaje grupka osób, która siedzi na blogu od lat/miesięcy nie jest ich wina. Naprawdę proponowanie wątku osobom, które już są na blogu nie boli, a nikt też nie zostanie odesłany z kwitkiem czy zignorowany.

      Usuń
    3. To wcale nie jest takie oczywiste, ponieważ jestem osobą, która zapisuje się na blogi i nie czeka aż ktoś ją łaskawie powita. Po prostu sama coś proponuję albo chociażby zachęcam, aby wymyślić coś wspólnie i niestety, na tych długoletnich miastach zdarzali się autorzy, którzy mi nie odpisywali. Proszę nie twierdzić, iż był to brak czasu, ponieważ na wątki odpisywali. Napisanie nawet krótkiego "Nie, dziękuję." nie kosztuje.

      Usuń
    4. Zgadzam się z ostatnim Anonimem, bo miałam podobne podejście. Większość autorów nastawionych jest na wątek "romantyczny", a jak już takowy znajdzie, choćby nie wiem jak banalny, to z innym pisać nie chce. Znam taki jeden przypadek z MC: postać stworzona pod inną, generalnie nic ciekawego, karta opublikowana, są jakieś powitania, wszystko ładnie, a potem mówi mi, że musi się jakoś wymigać z innych wątków, bo on tam na jeden tylko przyszedł. Więc po co zapisywać się na grupowce?

      Usuń
    5. Jeśli chce się pisać tylko z jedną osobą to dlaczego nie zrobi się tego prywatnie na mailu tylko biegnie się na kolejnego bloga? Nie byłoby tak dla wszystkich łatwiej? Nie wiem, może nie rozumiem tego, bo ja zapisując się gdzieś chcę pisać z kilkoma osobami, a nie tylko z jedną.

      Usuń
    6. Też nie rozumiem. Szkoda mi nawet było tych pomysłów, które z góry zostały odrzucone. I nie dlatego, że były kiepskie, tylko po prostu nie mieściły się w tym jednowątkowym limicie. Tacy jednowątkowcy nie tylko tworzą sztuczny tłum, ale być może pozbawiają się szansy na napisanie czegoś ciekawszego. A potem nagle narzekają, że blogi nudne.

      Usuń
  31. Ludzie, potrzebuję pomocy. Znalazłem bloga, który wygląda nawet przyzwoicie, ale nic mi nie wiadomo o ludziach, którzy tego bloga tworzyli. Ktoś wie, ktoś zna administrację? Czy to solidni ludzie? Czy będzie stabilnie?

    BLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strona niedostępna.

      Usuń
    2. Coś nie zadziałało. Chodzi mi o blog Tiglavve i administrację. Ktoś zna, ktoś był? Szkoda mi czasu, jak mają się za chwilę zwinąć...
      http://tiglavve.blogspot.com/
      I poza tym, ktoś zna inne blogi fantasy godne polecenia?

      Usuń
    3. Administratorka Tiglavve Infrea jest bardzo odpowiedzialna i widać, że jej zależy, blog również się rozwija, więc jak Ci się podoba to się pisz :p
      inne blogi, które polecam to Eleseya http://eleseya.blogspot.com/ i Arcanus locus http://arcanus-locus.blogspot.com/

      Usuń
  32. Ostatnio mnie nurtujące pewna rzecz. ;) A mianowicie czym się kierujecie wybierając datę urodzin dla swojej postaci? Wybieracie daty, które mają dla was jakieś znaczenie, może w tym dniu działo se coś ważnego na świecie, data urodzin ulubionego aktora czy tak na chybił trafił?=)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie zazwyczaj piszę sam rok narodzin lub sam wiek postaci, ale jak juz wybueram dokladna datę to często wybieram coś obok swojej... No chyba, że mam jakieś mocne skojarzenie charakteru do możliwego miesiąca urodzin.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Odpowiadając na pytanie, datę wybieram tylko kiedy muszę, tj. kiedy jej zamieszczenie jest odgórnie narzucone przez wzór KP (choć to częstsza praktyka na PBF, nie na blogach). Najbardziej powszechnie wybieranym przeze mnie miesiącem jest listopad, głównie przez wzgląd na kojarzenie postaci fikcyjnych z osobami, które znam, a że wiele z moich bohaterów ma cechy osób urodzonych w listopadzie, to pada właśnie na ten miesiąc.

      Usuń
    4. Zwykle nie wpisuję w kartę konkretnej daty, a jedynie wiek postaci. Jeżeli już określam datę, często korzystam z... charakterystyki znaków zodiaku. I bezczelnie dobieram. Chociaż najlepiej lubię, gdy data urodzin wychodzi w trakcie wątku - np. w trakcie rozmowy okazuje się, że moja postać miała wczoraj urodziny ;)

      Usuń
    5. Jeżeli już muszę to zrobić to zazwyczaj podaje wymyśloną na poczekaniu, na przykład 23.11. Nigdy, nawet w czasach, gdy moje opki przypominały długością ogłoszenia w gazetach, nie dawałam postacią daty urodzin zgodnej z moją, bo jakoś, jakkolwiek to zabrzmi, było mi z tym nieprzyjemnie.

      Usuń
  33. UWAGA, TEMAT 18+, młodsi czytają na własną odpowiedzialność.

    Ostatnio pewien tekst skłonił mnie do refleksji nad... erotyką w wątkach. Bo w sumie jest jej sporo. Jakie macie upodobania, a czego nie znosicie opisywać? Z jakiego powodu w ogóle wplatacie scenę seksu (o ile to robicie)? Czy macie jakieś ulubione motywy, za które jesteście w stanie ozłocić współautora/współautorkę albo - na odwrót - które sprawiają, że tracicie chęć na daną scenę albo nawet cały wątek?

    Żeby było jasne, nie chcę czytać narzekań, jak to jakiś autor/jakaś autorka źle pisze. Po prostu ciekawi mnie, jak inni podchodzą do "tych" scen.

    Sama pisałam sceny erotyczne w konfiguracji hetero i męsko-męskie, tak wyszło. Zauważyłam, że od pewnego momentu gry wstępnej zaczynam czuć dziwną blokadę - i to utrudnia mi pisanie. Jest to o tyle dziwaczne, że póki nie piszę, nie mam problemu z wyobrażeniem sobie tego typu sceny. Kwestia jakiegoś tabu..? Co o tym sądzicie?

    Mnie to drażni, bo czasami chciałabym napisać dobrą scenę erotyczną. Nie zawsze, zwykle "zaciemniam kadr", gdy już wiadomo, co nastąpi, ale czasami jednak seks wydaje mi się na tyle istotny (bo pada w trakcie niego ważna deklaracja, dzieje się coś nietypowego, choć para jest ze sobą dłużej, zachodzi jakaś trwała zmiana w psychice postaci itd.), że chciałabym go opisać.

    Może to śmieszne, ale uwielbiam rozmowy w trakcie seksu - i to rozmowy o czymś, często niezwiązane z miłością. Pamiętam jak dość dawno temu miałam scenę, w której postacie, zatwardziali komuniści, kochając się, mówili o rewolucji :P
    A pisząc yaoi, lubię grać stereotypem partnera aktywnego i pasywnego - ale odpowiednio go wypaczając. Np. aktywny, dla którego to jest pierwszy raz i nie całkiem mu wychodzi, mimo dobrych chęci.

    Za to okropnie obrzydza mnie wulgarne, zbyt dosadne słownictwo - mimo, że w wątkach nierzadko prowadzę trepów i czasem klnę na potęgę, w łóżku wolę... grzeczniej. Oprócz tego, mam blokadę przed przygodnym seksem - jak postacie się nie znają zbyt dobrze, ta moja w trakcie stosunku robi się oziębła.

    A w ogóle, to lubię eksperymentować, żeby wątkowa erotyka nie ograniczała się do zbioru typowych dla danej konfiguracji pozycji.

    Jak jest u was?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że – u mnie przynajmniej – jest trochę tak, że jeśli nie czuję się dobrze zgrana z współautorem, to nie potrafię napisać dobrej sceny erotycznej, a przynajmniej wczuć się w postać na tyle, aby zabrzmiało to autentycznie. Stąd zgodzę się, że przygodny seks nie jest czymś łatwym do opisania, na pewno wychodzi znacznie bardziej beznamiętnie i chłodno, niż gdy między bohaterami zdążyło się już coś wykształcić, pojawiła się chemia.

      Nie ukrywam, że lubię pisać takie sceny, bo nie tylko ćwiczą warsztat, ale też dodają pewnej realności, gdy w wątku pojawia się romans i jest on ważną osią fabuły. Zdarzało mi się pisać sceny na kilkadziesiąt odpisów, częściej jednak na kilka, ale nie będę ukrywać, nie od początku było łatwo! Prowadzę postacie męskie, wyłącznie takie, a sama jestem kobietą, więc ilość researchu bywa czasem przytłaczająca. No, ale z drugiej strony, ilu interesujących rzeczy można się po drodze o płci przeciwnej dowiedzieć, hah.

      Co do wulgarnego słownictwa... Z jakiegoś powodu też mam niekiedy niezręczną blokadę, ale tylko gdy muszę pisać o tych rzeczach w języku polskim, dlatego z współautorką piszemy świństwa... po Google-tłumacz-węgiersku. :> Ma to sens, bo w naszej fabule jest to język ojczysty bohaterki. W przypadku innych wątków nie ma jednak takiej możliwości, wobec czego po prostu raczej unikam tego typu dodatków. Co do rozmów w trakcie, daję ogromnego plusa za mówienie o rewolucji (<3), i przyznaję, że mojej postaci również się zdarzyła pogawędka, ale o prezentach świątecznych. Ogólnie jestem zdania, że nie każda scena seksu musi być mega poważna, romantyczna, świece i płatki róż rozsypane na łóżku, meh, przecież to by było przeraźliwie nudne do opisywania. Pisuję też o różnych rodzajach miłości, moi bohaterowie mają całą masę fetyszy, bondage, krew i tak dalej...

      Jeśli zaś o zaciemnianie kadru chodzi, z reguły tego nie lubię, choć nigdy się nie wzbraniam ani nie narzekam, przecież nie każdy ma ochotę opisywać tego rodzaju sceny za każdym razem, gdy bohaterowie mają chcicę. Ja uważam je za ogólnie całkiem miły przerywnik, zwłaszcza że preferuję pisaninę pełną akcji i dramatów, dlatego poza opisami myśli oraz uczuć fajnie jest rzucić taką wstawką, która skupia się na fizyczności.

      p.s. Ciekawy temat, mam nadzieję, że więcej osób podzieli się swoimi „wrażeniami”, być może także osoby, które scen erotycznych w ogóle w wątki nie wrzucają.

      Usuń
    2. Dla mnie erotyka w wątkach jest elementem, który uwiarygodnia rozgrywkę. Jeśli gram na blogu fantastycznym, detektywistycznym lub innym, gdzie główną linię fabularną stanowią wydarzenia wokół postaci, wtedy obywa się u mnie bez opisów seksu. Kiedy jednak bazą dla wątku jest obyczajówka, a głównym ogniskiem fabuły jest bohater i jego relacje z innymi, to uważam, że pomijanie takich scen — szczególnie na dalszych etapach gry, gdzie następuje jakaś zażyłość między postaciami i w domyśle do kontaktów cielesnych doszło — jest pewnym upłyceniem. Jak wspomniała IT, w trakcie seksu padają pewne deklaracje, a nawet jeśli tak się nie dzieje, to gonitwa myśli przed, w trakcie lub po stosunku też ma znaczenie dla budującego się związku/romansu lub dla wizerunku psychologicznego prowadzonej postaci.
      Drugą sprawą jest charakter postaci i jej sposób obcowania z ludźmi. Niejednokrotnie zdarzało mi się prowadzić mężczyzn, którzy byli fuckboyami, co w sposób mimowolny wymuszało kierunek gry w stronę „łóżka”. Gdyby nie doszło do stosunku, postać przeszłaby z roli fuckboya, do roli pozera, który dużo mówi, a mało robi. Oczywiście przy swoim długoletnim stażu blogowym pozerów też prowadziłam i takie podtrzymywanie wizerunku amanta przy jednoczesnym wycofywaniu się tuż przed grą wstępną też może być satysfakcjonujące, czasem nawet zabawne, ale jeśli zakładam, że facet, którego prowadzę, seksu się nie boi, to jako autorka go prowadząca staram się wyjść naprzeciw oczekiwaniom wątku i również tych tematów nie unikam. Nie zawsze opisuję seks szczegółowo — jeśli taki wątek ma być jedynie unaocznieniem seksualnej rozwiązłości i fizycznych potrzeb, przechodzę przez niego dość szybko, zamykając kontakt w kilku postach. Kiedy natomiast zachodzi jakaś zmiana w bohaterze — być może się waha, albo przeciwnie: seks jest dla niego wyjątkowo namiętny i gwałtowny, a co za tym idzie, podoba mu się, wtedy mimochodem wymiana komentarzy trwa dłużej, bo też więcej elementów gry się w niej opisuje.

      Jak czuje się, pisząc takie wątki? Nie są to sceny łatwe, choć nie przez tabu. Osobiście mam problem z przestrzennym wyobrażeniem sceny, w tym ułożeniem ciał i idących za tym konsekwencji. Potrzebuje detali, aby wiedzieć, jakie działania są możliwe do realizacji w wątku. Jeśli np. bohater siedzi okrakiem na kimś, to czy jest wyprostowany, czy nachylony nad postacią, czy trzyma rękę na pościeli, czy na ciele kochanka/i, czy siedzi na biodrach, czy na udach — wszystkie takie elementy mają znaczenie o tyle, że każda nakłada inne rozwinięcie. Jeśli siedzi na biodrach to bliżej krocza i łatwiej do zrzucenia, jeśli nachylony nad postacią, to czuć oddech, ciepło itp. W takich wątkach dużo się dzieje, nie tylko przez wzgląd na emocje, ale również na dynamiczność sceny, konieczność skupienia się na gestach i bodźcach zewnętrznych.
      Czasem mam też ten sam kłopot, co ~~~. Zanim doszłam do wprawy w opisywaniu reakcji mężczyzny, wiele musiałam się naczytać, czasem ponad to, co chciałam wiedzieć o facetach. Staram się też nie sentymentalizować wątku, chyba że postać ma ku temu skłonności. Dlatego też wulgaryzmy i dosadne słownictwo mnie nie brzydzą. Jeśli gram agresywną postacią, to i język, którym się posługuje, będzie podobny. Oczywiście niektóre sceny budzą moją niechęć, ale jeżeli jakaś postać jest dla mnie zbyt kontrowersyjna w prowadzeniu, wolę powiedzieć o tym autorowi wprost i zrezygnować z wątku, niż naginać jego kreację na rzecz własnego komfortu. Rozmów w trakcie seksu nie prowadzę, bo dla moich postaci byłyby one czymś, co zaburzałoby namiętność chwili, jeśli więc postacie w jakikolwiek sposób się odzywają, to w monosylabach, prośbach lub rozkazach, w zależności od potrzeb. Co do fetyszy to moje postacie rzadko jakieś miewają, ale jest je w stanie podniecić krew, sperma, czy praktyka seksualna drugiej strony, która stanowi wynik emocjonalnej gry. Tak jak się zastanowię, to pod tym względem gram dosyć „grzecznie”, nie pamiętam, żeby w grze u mnie pojawiło się coś bardziej kontrowersyjnego, niż niewinne wiązanie oczu, rąk lub dziwny dobór miejsca stosunku.

      Usuń
    3. Dodatkowo nie lubię opisywać scen seksu na blogach tego niezakładających w formie ogólnodostępnej, bo wiem, że nie każdy chce czytać erotykę, dlatego też wolę przenosić się z podobnymi scenami do wątków indywidualnych, albo na fora, które umożliwiają ukrycie tekstu przed innymi autorami, niezaangażowanymi w wątek.

      To chyba wszystko co mogę napisać w kwestiach motywacji, odczuć i obserwacji.

      Usuń
    4. Pozwolę się wtrącić do dyskusji i dodać co nieco od siebie. Osoby, która takie rzeczy opisuje rzadko. Albo i wcale. Dla mnie opisywanie scen seksu ważne nie jest, co nie zmienia tego, że samo wydarzenie w wątku zwykle ma jakieś znaczenie. Nie przywykłam do tego, aby je opisywać. Zazwyczaj robię to do pewnego stopnia, a potem zwyczajnie razem z autorem robimy odpowiedni przeskok w czasie i ewentualnej rozmowy po zbliżeniu. Tak jak pisze Prisoner, jeśli jest to wątek fantastyczny, kryminalny itd. A seks nie odgrywa tam większej, jak nie żadnej roli to po prostu go nie wplatam w wątek, a jeśli chodzi o obyczajówki to pojawia się on w odpowiednim czasie, kiedy postacie znają się już na tyle dobrze, aby potrafiły się przed tą drugą obnażyć, zaufać.
      Z mojej strony może wynikać brak opisów przez to, że nie mam ogromnego doświadczenia w sprawach damsko-męskich. Owszem jakieś jest, aczkolwiek nie sądzę, aby było ono na tyle rozwinięte, aby pisać te sceny w wątku. Z drugiej strony jest mi – i zakładam, że współautorowi wątku – łatwiej pewne sprawy pominąć. Jeśli jest to konieczne z jakiegoś konkretnego powodu to opisuję, aczkolwiek nie rozpisuję się też z tym na kilka stron, bo zwyczajnie nie chcę, aby te opisy wyszły śmiesznie. Kieruję się tym, że skoro prowadzę dość realistyczny wątek to także i opisy zbliżeń postaci takie też powinny być, a wypisywanie bzdur nikomu dobrze nie wyjdzie. Również też nie czuję się szczególnie komfortowo, nie zawsze, ale dosyć często, kiedy dochodzi do tego typu scen.

      Usuń
  34. To ja poruszę temat dość niepokojącego zjawiska, które już jakiś czas temu rzuciło mi się w oczy, ale pozostali wydają się to bagatelizować lub w ogóle tego nie zauważają. A tak już konkretniej, to chodzi o psychiczne znęcanie się jednych autorów nad drugimi. Nie wiem, czy kiedyś zetknęliście się z czymś takim na blogosferze, bo jak tak. I to więcej niż raz.

    Blogi powinny być zabawą, większość osób przychodzi tu dla rozrywki. Jaki jest więc sens rzucania się na zwykłych ludzi, bezpodstawnego obrzucania ich obelgami, zdobywania zaufania tylko po to, żeby potem wykorzystywać ich słabe punkty lub po prostu od razu najeżdżania całą armią na jedną, na dodatek niewinną osobę? Czy niektórym serio sprawia to tyle frajdy?

    Dobra, może brzmi to jak ogromne wylewanie żali, ale nie wydaje mi się, że mówiąc o tym mijam się z prawdą, bo zdarzyło mi się słyszeć o wielu osobach, które takie coś dotknęło, doprowadziło do realnego załamania, a trauma była tak duża, że potem już nie wrócili na blogi.

    Czy niektórzy naprawdę przychodzą na blogi tylko po to, żeby bez powodu dręczyć innych? Serio sprawia im to tyle frajdy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej się z takim czymś nie spotkałam. Albo nie zwróciłam na to większej uwagi, zwykle przychodząc na bloga szukam ciekawych wątków, a nie rozglądam się za kolejnymi dramami, które powstają w ostatnim czasie na blogosferze jedna za drugą.
      Mógłbyś drogi anonimie, nieco bardziej przybliżyć ta sytuacje? Powiedzieć coś więcej? :)

      Usuń
    2. Drogi anonimie,
      Mógłbyś trochę bardziej przybliżyć ta sytuacje? Wątpię, że spotkałam się z czymś takim na blogosferze. Zaglądając na blogi szukam ciekawych wątków, a nie dram, których jest już za dużo. Mnożą się na tej blogosferze niczym króliki. ;> Osobiście nic takiego mnie nie spotkało, albo spotkało tylko nie zwróciłam uwagi. ;v Nikt z osób mi znanych z blogosfery z którymi utrzymuje jako taki kontakt też nie był niczym takim dotknięty, więc trudno mi trochę sytuację sobie wyobrazić. :)
      Wracając jednak do temu w ogóle nie rozumiem dlaczego miałoby się coś takiego dziać. Jesteśmy tutaj jedna rodzina, powinniśmy się wspierać, a nie obrzucać błotem. Rozumiem, że można nie lubić pisać z jakimś autorem, albo jego karty się nam nie podobają, a to jest jak najbardziej zrozumiałe. W końcu nie da się wszystkich zadowolić, prawda?:) Jednak i to nie jest powód do takich zachowań. Jasne, jeśli chodzi o coś poważniejszego to sprawy się powinno załatwić prywatnie, a nie na publicznym forum i strzelać fochy na SB, kłócić się pod kartami czy na Spisowniku. C:

      Usuń
  35. Wydaje mi się, że zacznę drażliwy temat, ale jestem ciekawa opinii innych ludzi z blogosfery. :)
    Jaka jest według was najgorsza rzecz jaką autor może zrobić autorowi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy drażliwy - nie wiem; z pewnością podchwytliwy ;) Nie wiem, co Tobą kieruje, ale odpiszę na twoje pytanie, ze swojego punktu widzenia.
      Nie przebierając w słowach, uważam, że najgorszą rzeczą, jaką autor może wyrządzić drugiemu, to nie okazać mu szacunku i wyzbyć się autorskiego honoru. Oczywiście, można to podpiąć pod różne rzeczy, do naprawdę wszelkiej maści zachowań. Mam jednak głównie na myśli nieokazywanie szacunku i wyzbycie się honoru w sensie braku zasad czy uczciwej gry. Blogi to zabawa, owszem; forma odskoczni od szarej rzeczywistości, którą na co dzień żyjemy. Nie usprawiedliwia to aczkolwiek pewnych zachowań i stosunku autorów lub administracji do siebie nawzajem i innych. Pisanie jeden na drugiego, nagabywanie w ten lub inny sposób, wmawianie czego to on/a nie zrobił/a; zbiorowe wyzywanie i wspomniane wyżej przez zignorowanego przez wszystkich Anonima, psychiczne znęcanie się nad drugim.
      Prawda jest taka, że nie muszę wchodzić w szczegóły w żadnej, z wymienionych przeze mnie spraw. O ile, oczywiście, autor nie kieruje się tak powszechną w życiu, a jakże widoczną na grupowcach, świadomą ignorancją i brakiem poszanowania dla drugiego.

      Usuń
    2. Dokładnie tak, jak pisze T.L. – o "nieokazywaniu szacunku, świadomej ignorancji i wyzbywaniu się autorskiego honoru". Szlag mnie trafia, gdy widzę kolejną kartę, która jest ewidentną kopią – czy to formy wizualnej, treściowej czy jeszcze innej – karty innego autora; niestety, zjawisko to w pewnych kręgach szerzy się nagminnie. Osobiście nie znoszę kradzieży i dotyczy to każdego jej aspektu, więc to jest ów czuły punkt.

      Usuń
    3. Nie do końca zrozumiałeś/aś dobrze moje słowa. Nie do tego akurat piłam. Z oskarżaniem kogokolwiek o kradzież byłabym ostrożna. Nie dlatego, że się człowiek myli, a dlatego, że łatwo wpaść ze skrajności w skrajność. Wielu autorów zdaje się zapominać o czymś bardzo istotnym - oryginalność jest pojęciem względnym. Każdy na czymś swoje myśli i pomysły opiera. Nie będę wchodzić w teoretyczne tłumaczenie zjawiska, ale o ile coś nie jest kopią lub plagiatem samym w sobie, trudno cokolwiek nazwać kradzieżą. Koniec końców, nikt nie ma monopolu na konkretne wizerunki, cytaty, formę karty czy do używania ogólnie dostępnych i znanych kodów, na każdym,jednym blogu, na jakim się znajduje.

      Usuń
    4. Nie odnosiłaś się do konkretów, a napisałaś ogólnikowo, więc zostało Ci wytknięte, do czego również się Twoje słowa mogą odnieść. c: Plagiat to KRADZIEŻ, moja droga, a z definicji plagiat wcale nie musi być kropka w kropkę przepisanym fragmentem tekstu.
      I tylko odważę się napomknąć – monopolu na wizerunki nie ma, ale na imiona już tak? :)

      Usuń
    5. Dobrze Cię widzieć ;) Kogo dokładnie, pisać nie muszę, bo obie - i każdy myślący - dobrze wie.
      W tamtej sprawie nie chodziło o imię samo w sobie. Główna Administracja bloga, z którą to sprawa została poruszona, pod koniec bez większych trudów wiedziała, o co poszło. Poboczni autorzy nic z tym wspólnego nie mieli.
      Wracając do poprzedniego tematu - nigdzie nie napisałam, że plagiat nie jest kradzieżą. Byłabym wdzięczna za czytanie moich słów ze zrozumieniem. Wspomniałam jedynie, że oryginalność, na punkcie której niektórzy mają w blogosferze istną manię i w swoim zachowaniu zahaczają o fanatyzm; jest pojęciem względnym. Wystarczy chwila z książką w ręku.

      Usuń
    6. Niestety, mylisz się sądząc, że jestem osobą, którą znasz. Jestem wyłącznie niewinnym obserwatorem. :)
      "coś nie jest kopią lub plagiatem samym w sobie, trudno cokolwiek nazwać kradzieżą" – czytając ze zrozumieniem doszłam do wniosku, iż Twoim zdaniem, jeśli coś nie zostało skopiowane słowo w słowo nie jest plagiatem, a co za tym idzie: nie jest również kradzieżą. Jednocześnie zachęcam do stosowania się do swoich słów względem monopolu na wizerunki, i kończę tą dyskusję, bo zaczyna mocno schodzić z tematu. Miłego dnia. :)

      Usuń
    7. Moje słowa - dokładnie mówiąc, pierwsze zdanie w moim poprzednim komentarzu - mogły znaczyć naprawdę różne rzeczy. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale nie wspomniałam imienia czy nicku żadnego autora lub jego postaci.
      Wiem, co napisałam w swoim pierwszym komentarzu, bez obaw. Inną kwestią jest już to, jak zostało to - z tych lub innych przyczyn - na opak zrozumiane.
      Z tematu zeszłaś/zszedłeś sama/sam, rozpoczynając wyrwaną z kontekstu dyskusję, na którą miałam prawo odpowiedzieć, bo odnosiło się to do moich własnych słów. Nie rozumiem Twojej aluzji do monopolu na wizerunki z mojej strony, bo te, które stosuję na blogach, są regulaminowo zgłoszone tam gdzie powinny i wpisane do odpowiednich zakładek przez administrację osobiście. Ba, w 98% przypadków czynię to jeszcze przed czynną pracą nad postacią ;) Dwa pozostałe, odnoszą się do sytuacji, gdy będąc już na blogu i pisząc czynnie postacią, decyduję się zmienić wizerunek. Wówczas również czynię to regulaminowo.
      I miłego wieczoru ;)

      Usuń
    8. Co do tego plagiatu to warto jednak wiedzieć, czym on dokładnie jest w przypadku tekstów literackich. Otóż, co może niektórych zdziwić, tylko kopiowanie kropka w kropkę, jak napisał ktoś powyżej, jest plagiatem.
      Nie chcę wchodzić w szczegóły, żeby nikogo nie zanudzić, ale prawo autorskie w przypadku tekstów pisanych obejmuje sposób pisania danego dzieła/fragmentu, a nie motywy, pomysły, czy luźno pojmowane idee. W wolnym tłumaczeniu, nawet jeśli skopiuję fabułę całej książki, przeklejając pewne elementy historii, ale zostanie ona ujęta w innych słowach - nie będzie to plagiat, co najwyżej rażąca inspiracja. Plagiatem będzie natomiast fragment tekstu, który jest ściągnięciem cudzego, z zachowaniem stylu i doboru słownictwa.
      Co nie zmienia faktu, że prawo czasami ma niewiele wspólnego z etyką i osobiście wolę autorów, którzy opierają się na własnych koncepcjach, więc rozumiem, dlaczego niektórzy mogą czuć się pokrzywdzeni. Mimo wszystko, kradzież to mocne słowo.

      Usuń
    9. To ja pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższym komentarzem i przytoczyć definicje z kilku niezależnych źródeł. Otóż według strony (https://pl.wikipedia.org/wiki/Plagiat) plagiat jest to pojęcie z zakresu prawa autorskiego, oznaczające skopiowanie cudzego utworu (lub jego części) wraz z przypisaniem sobie prawa do autorstwa poprzez ukrycie pochodzenia splagiatowanego utworu (...). Dzieli się na plagiat jawny (polega na przejęciu całości lub fragmentu cudzego utworu i opatrzeniu go własnym nazwiskiem) oraz na ukryty, z którym częściej się spotykamy na blogach. Ten występuje wtedy, gdy autor przejmuje fragmenty z cudzego utworu bez podania źródła i pierwotnego autora, a następnie wplata je do własnych wywodów. Odnosi się to nie tylko do dosłownych zapożyczeń (słowo w słowo), ale również na odwzorowaniu danego utworu przy użyciu innych wyrazów, oddających jednak dokładnie tę sama treść i konstrukcję myślową (rodzaj wywodu) (więcej o tym pod linkiem: http://www.zenderowski.republika.pl/plagiat.pdf). Cytując natomiast za inną stroną (https://poradnik.wfirma.pl/-plagiat-a-co-to-jest-wlasciwie/2), plagiatem nie jest: wykorzystanie cudzego pomysłu o ile nie został on zapisany wcześniej; twórczość równoległa (co na blogach łatwo zweryfikować poprzez daty utworzenia postów); stosowanie podobnych wyrazów (prawo autorskie chroni treść, jeśli więc ta sama treść jest zapisana za pomocą tych samych wyrazów, to sprawa ma się już nieco inaczej - cytat za: https://prakreacja.pl/5-sytuacji-plagiat/ : Jeśli okazałbym się tak samo genialny jak Mrożek, Gombrowicz, czy Witkacy, to nikt nie mógłby mi z tego tytułu czynić zarzutu plagiatu – pod warunkiem, że przy użyciu podobnych środków wyrazu opowiadałbym własne, oryginalne historie. ); ciąg dalszy dzieła oraz niedozwolony przedruk. Słownik języka polskiego (http://sjp.pwn.pl/sjp/plagiat;2571628.html) pisze natomiast wprost: plagiat: «przywłaszczenie cudzego pomysłu twórczego, wydanie cudzego utworu pod własnym nazwiskiem lub dosłowne zapożyczenie z cudzego dzieła opublikowane jako własne; też: taki przywłaszczony pomysł, wydany utwór lub zapożyczenie» .
      Wobec powyższego: nawet motywy zawarte w kartach czy postach, jeśli opisane zostają w ten sam sposób bądź wykorzystane zostają w podobnym kontekście, są naruszeniem prawa autorskiego.

      Usuń
    10. Zgłaszam to do prokuratury!

      Usuń
    11. Anonimie, w swoim komentarzu odnoszę się do prawa autorskiego, a ono nie obejmuje idei i pomysłów, a jedynie sposób wyrażania w utworze (patrz: Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

      Plagiat, o którym piszesz, jeśli się nie mylę, dotyczy dzieła cytowanego, a link który podałaś odnosi się m. in. do prac badawczych, dyplomowych i innych, które są objęte dodatkowymi warunkami formalnymi, które należy spełnić, by plagiatu uniknąć.

      Słownik języka polskiego z kolei odnosi się do powszechnego użycia słowa, co z prawem autorskim ma niewiele wspólnego i nie może być z nim utożsamiany.

      Więc nie, czerpanie motywów i pomysłów nie jest naruszeniem prawa autorskiego. Ale może być naruszeniem prawa cytatu, choć ono, o ile dobrze kojarzę, odnosi się do tekstów objętych prawem majątkowym. Teksty rozpowszechniane publicznie na blogu, za które nie uzyskuje się żadnych korzyści pieniężnych, nie spełniają warunków.

      Zresztą kiedyś (chyba) było tak, że upowszechniając teksty na blogu, autor pozbywał się majątkowych praw autorskich, które w momencie publikacji, bądź przynależały do portalu, w którym je umieszczono, bądź rozpatrywano je na innych zasadach. Ale to już jest związane pośrednio z licencją i na tym dokładnie się nie znam, więc nie dam sobie za to głowy uciąć.

      Usuń
    12. Najgorszą rzeczą jest hipokryzja autorów, niemożność dostrzeżenia własnych błędów, niechęć w wyjaśnieniu nieporozumień oraz panująca zawiść i wrogość. Większość konfliktów i nieprzyjemności na blogach da się wyjaśnić jeśli się próbuje i pamięta o tym, aby wyjaśniać nieporozumienia po obu stronach konfliktu i obie próbować zrozumieć i wysłuchać. Jednocześnie nie opierać swoich osądów na informacjach zasłyszanych, a zdrowo wystawiać własne opinie na podstawie całokształtu informacji, a nie tylko subiektywnych wyrywków. Subiektywne oceny zwykle rodzą nieprawdę, a powtarzana kilka razy przez różne osoby może przybrać naprawdę daleką od rzeczywistości formę. ^^

      Usuń
  36. Cześć. Przychodzę tutaj z pytaniem, i liczę na owocną dyskusję. Od dłuższego czasu sprawdzam się jako administratorka, jeszcze za czasów onetu prowadziłam kilka blogów. Jako że planuję teraz coś nowego, chciałabym zasięgnąć opinii autorów na temat zaangażowania administracji. A oto pytanie: Czy administracja powinna organizować różne gry i zabawy, które urozmaicają życie na blogu?
    Mam na myśli m.in. wątki grupowe czy też zabawy polegające na napisaniu opowiadania na konkretny temat. Na poprzednim blogu, który prowadziłam, autorzy na wątek grupowy zawsze byli chętni a jak już taki powstawał umierał po kilku komentarzach, bo nagle nikomu się nie chciało. Chociaż zawsze starałam się urozmaicić te wątki o różne dodatkowe zabawy i nagrody do zdobycia. Może ja robię coś źle? Może autorzy nie chcą zbędnej ingerencji administracji i wolą skupić się tylko na wątkach, i nie potrzebują dodatkowych gier? Pytam was, jako autorów, bo sama już nie wiem. Moim zdaniem zaangażowanie administracji, która w jakiś sposób chce ożywić bloga i zintegrować autorów dodatkowymi grami to plus. A wy jak sądzicie? Lubicie takie akcje ze strony administracji czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem ekspertem, głupio też mi wypowiadać się za wszystkich, bo każdy ma swoje preferencje i zdanie w temacie, ale wydaje mi się, że najsprawniej idą te wydarzenia, które z założenia mają być szybką rozgrywką z konkretnie wyznaczonym celem, no i w których widać aktywność administratorską. Nie tylko poprzez zorganizowanie wydarzenia, ale też poprzez czynne uczestnictwo. Trudno, żeby innym chciało się pisać, jeśli w wydarzeniu nie widać śladu administracji. Jeśli chociaż 2/3 osoby są aktywne w wydarzeniu, reszta też nabiera chęci do dołączenia swojej cegiełki.

      Osobiście lubię też, kiedy coś się dzieje w wątku grupowym - wprowadzony jest MG lub NPC, do których można się odnieść. Po innych blogach widzę też, że całkiem dobrze sprawdzają się krótkie konkursy typu krzyżówki, rebusy i inne, które nie wymagają wielkiego wysiłku i mnóstwa wolnego czasu do realizacji. Każdy z Nas poza blogami ma swoje życie, więc im krócej i sprawniej, tym lepiej.

      Pozdrawiam, nie istnieję/prisoner

      Usuń
  37. Tak się zaczęłam ostatnio zastanawiać - co sprawia, że macie ochotę skomentować kartę autora? Bardziej zwracacie uwagę na wizerunek, a może historię, sam charakter postaci i po prostu bierzecie to, co wam najbardziej odpowiada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze co to zwracam uwagę na wizerunek, bo nie ukrywajmy, ale to najbardziej się rzuca w oczy. Potem wszelkie cytaty umieszczone w karcie. Zwykle najpierw je czytam, a potem całość. :) A komentuje zawsze po przeczytaniu historii, abym miała się do czego odnieść w komentarzu. Bo co po suchym "hej, baw się dobrze"? To nic tsk go tak naprawdę, nic znaczącego. A i wiadomo, że taki autor nie przeczytał karty, tylko odbębnił swój "obowiązek".
      Mnie za to ciekawi jeszcze co myślicie o autorach, kiedy piszą "o udało mi się przeczytać całość"? Czy tylko według mnie to brzmi jak "nudno piszesz, nie masz talentu, ale mi się udało przeczytać, więc badz ze mnie dumny". Może trochę okropnie to brzmi, ale jednak czytając takie komentarze odnoszę wrażenie, że już karty nie są czytane z przyjemności i chęci napisania nowego wątku, a dlatego, z trzeba i tak wypada. ;/

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc dla mnie to nie jedna rzecz składa się na to, czy chcę coś skomentować, ale cały zbiór rzeczy. Przez wizerunek, imię, nazwisko, zawód postaci, jej estetykę, czy nawet tytuł notki.

      Kiedyś wydaje mi się, że ludzie w większym stopniu pilnowali całokształtu. Może dlatego, że notki były głownie opowiadaniami, nie kartami postaci (do tego służyły albumy), więc starali się zawrzeć ciekawe historie postaci, które przyciągną oko zarówno tytułem, jak i treścią.

      Sama chętnie komentuję karty o oryginalnej treści. Oryginalna nie znaczy dla mnie przekombinowanej historii i pseudo-kreatywnych komplikacji, a czegoś, czego wcześniej nie czytałam. To może być styl, dobrze zbudowana historia, zachowana w związku przyczynowo-skutkowym albo realna kreacja postaci. Ważne jest, żeby odpowiednio zbudować jej psychologię i umotywować jej działania. Zastanowić się nad wpływem jej historii, na usposobienie i podjęte w jej życiu decyzje. Lubię konsekwencję i realność. Jeśli ktoś próbuje złożyć ze sobą kilka elementów, które wydają się "oryginalne", ale zupełnie ze sobą nie współgrają, automatycznie odchodzi mi ochota do komentowania karty. Tylko dlatego, że zwykle komentuję karty osób, z którymi sama chciałabym pograć.

      Czasami komentuję karty jeśli autor ma pod swoją kartą pusto i chcę go przywitać. Próbuję wtedy, nawet w karcie, która mogłaby mi sie nie spodobać, znaleźć jakiś element, z którym mogę się utożsamić. Jest to wtedy dalekie od chętnego komentowania samej karty postaci, ale z pewnością chętnie komentuję samo przybycie autora na bloga.

      Usuń
    3. Całkowicie zgadzam się z LeChat, bo sama zwracam uwagę na to wszystko co wymieniła, choć niestety od siebie muszę dorzucić też nieco mniej literacki powód czy przywitam się pod kartą czy też nie. Otóż, nie wiem jak pozostali, ale dla mnie bardzo dużo znaczy to czyja to w ogóle jest karta. Jeżeli danego autora nie znam, to ma swojego rodzaju "czystą kartę" i chodzi tylko o samą kartę. Są jednak autorzy z którymi mam złe wspomnienia (na przykład pamiętam, że w przeszłości autor był niestały i nieustannie zmieniał postać, albo zignorował moje przywitanie lub bez słowa urwał wątek, pisząc z innymi). W tym momencie, niezależnie od tego jak bardzo podobałaby mi się karta, pojawia się dystans i mniejsze zainteresowanie samą postacią. Nie wiem czy też tak macie, czy raczej odcinacie się od wcześniejszych spotkań z danym autorem. Dla mnie aspekt personalny jest istotny i trudno mi patrzeć tylko na postać jako oderwany twór, pozbawiony osoby, która za nim stoi.

      Pozwolę sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie anonimowego z 0:57 - uważam, że zachowanie które przytaczasz, jest po prostu niegrzeczne. I sama czytając taki komentarz miałabym podobne wrażenie jak to, jakie wskazujesz. W swoim przywitaniu staram się nawiązać do tego co wiem o postaci z karty, wyrazić własną opinię na temat jakiegoś zdarzenia czy zachowania, które zostało przedstawione. Tak, żeby autor, który czyta ten komentarz pod swoją kartą, miał poczucie, że jest on napisany specjalnie z myślą o tej konkretnej postaci, a nie na zasadzie kopiuj-wklej. Nie wyobrażam sobie przy tym witania osoby nie przeczytawszy całej karty i wszystkich dołączonych do niej zakładek.

      Usuń
    4. Dla mnie największą zaletą karty jest treść. Owszem, zdjęcie czasem przykuje moją uwagę, ale rzadko kiedy decyduje o tym, czy w ogóle do kogoś napiszę. Tak jak LeChat lubię natomiast dobrze skonstruowaną postać, niezależnie od tego, czy byłby to bohater, czy antybohater, kobieta, czy mężczyzna itp. Liczy się dla mnie także styl, choć tutaj staram się podchodzić do tematu bardzo ostrożnie i wyrozumiale - każdy z Nas kiedyś zaczynał, więc jeśli widzę, że autor jest świeży, chętnie go witam i że tak to ujmę, Wspieram duchowo z sentymentu do czasów, kiedy sama zaczynałam blogować.

      Nie mam natomiast w zwyczaju chować do kogoś urazy, tak po prawdzie rzadko w ogóle pamiętam kto i czym mi podpadł. Potrafię pisać po pięć razy do osoby, która kiedyś mnie zignorowała lub którą ja zignorowałam, bo tego typu sprawy szybko wyrzucam z pamięci. Nie oszukujmy się, przy długim stażu niemal każdy z Nas miał kiedyś spadek formy lub jakieś osobiste sprawy/obowiązki, które przysłaniały kwestię blogów - staram się to zrozumieć i nikogo nie osądzać. Nawet jeśli pisze z kimś innym, a nie pisze ze mną, bo tu też widzę konkretne uzasadnienie: czasem wena nie współpracuje, a czasem to wątek nie porywa. I nie ma w tym winy autorów, a tego, że zwyczajnie nie zaskoczyło. Z osobami, z którymi bardzo lubię grać też zdarza mi się urywać lub definitywnie zrywać wątki, bo coś nie pykło. No cóż. zdarza się. Dlatego jestem zdania, że warto o tym zapomnieć i spróbować raz jeszcze. I jeszcze. I do skutku. Bo czemu nie?

      Często bywa też tak, że witam wtedy, kiedy mam czas. Czuje się częścią bloga, więc jeśli mogę, to staram się integrować z tymi, którzy również są uczestnikami tej samej gry. Czasem przez to generuję sobie zbyt dużą ilość wątków i bywa, że zamulam (ostatnio przeważnie tylko zamulam), ale staram się odpisywać każdemu. Tak samo mam z komentowaniem KP.

      PS. Wybaczcie chaos powyżej, logika wypowiedzi chwilowo się mnie nie trzyma.

      Usuń
  38. Czy też jesteście zdania, że pod kartami postaci męskich komentarze pojawiają się o wiele szybciej, niż pod kartami płci przeciwnej?

    OdpowiedzUsuń
  39. Zainteresowana26 lipca 2017 15:22

    Czy może ktoś wie kiedy VA wraca do życia? :) Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że wciąż można się zapisać na bloga, ale chodzi mi o to, kiedy zostanie udostępniony dla wszystkich. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. VA zostanie ponownie publicznie otwarte pod koniec wakacji (początek września) - tak wstępnie zakładamy ;)

      Usuń
    2. Zainteresowana26 lipca 2017 18:47

      Dziękuję bardzo za odpowiedź. :)

      Usuń